Wsady to jedna z najbardziej widowiskowych składowych gry w koszykówkę. Co prawda w oficjalnych meczach sezonu regularnego trudno spodziewać się wyczynów, jakie widzimy właściwie co rok podczas konkursu w czasie Weekendu Gwiazd, to jednak czasami, będąc sam na sam z koszem, zawodnicy próbują bardziej efektownych zagrań. Z takiej pozycji trudniej jest spudłować niż trafić, a jednak i takie przypadki się zdarzają,czego świadkami mogliśmy być minionej nocy.



Malika Monka trudno nazwać gwiazdą pierwszego formatu, ale przyzwoitym czy solidnym zawodnikiem już jak najbardziej. Obrońca reprezentujący barwy Sacramento Kings w środowy wieczór w trakcie meczu z Golden State Warriors pokazał, jak nie powinno się wykonywać wsadów. Inna sprawa, że więcej było w tym zwykłego, ludzkiego pecha niż braku umiejętności.

Na mniej więcej cztery minuty przed końcem drugiej kwarty to podopieczni Steve’a Kerra próbowali skonstruować akcję, lecz 26-latek przerwał ich ofensywne zapędy, przechwytując jedno z podań. Miał otwartą drogę pod kosz, więc bez namysłu popędził w jego stronę, próbując wykończyć nadarzającą się okazję efektownym wsadem, chyba jednak w tym przypadku wyszła nadmierna pewność siebie.

Gdy przekonany o łatwych punktach Monk opadał na ziemię, piłka… odbiła się od jego głowy i wypadła z kosza, więc akcja nie mogła zostać uznana za udaną. Zawodnik Kings stanął jak wryty nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło – za co chwilę później został obśmiany przez De’Aarona Foxa – a tymczasem Warriors jak gdyby nigdy nic kontynuowali grę.

Swoje trzy grosze wtrącił również jeden z komentujących to spotkanie dziennikarzy. – Czasami, gdy używasz głowy, nie wszystko wychodzi tak, jak trzeba – filozoficznie zauważył Mark Jones podczas transmisji w ESPN.

Abstrahując jednak od całej – dość kuriozalnej, trzeba przyznać – sytuacji, Monk i koledzy ostatecznie zakończyli spotkanie zwycięstwem, a ich znakomity bilans pod wodzą nowego trenera wynosi już 10-2. Niezależnie od tego, co było rzeczywistym powodem zwolnienia Mike’a Browna, którego następcą został Doug Christie, ekipa z Sacramento ewidentnie odczuła działanie nowej miotły i teraz wygląda jak drużyna, a nie zgraja przypadkowych gości, którzy wychodzą na parkiet i nie wiedzą co robić.

Były zawodnik Charlotte Hornets i Los Angeles Lakers też zresztą ma swój niemały udział w dobrej postawie drużyny z Kalifornii, rozgrywając najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. W 35 występach w trwającej kampanii zapisuje na swoje konto średnio 17,7 punktu, 3,7 zbiórki i 5,6 asysty, trafiając przy tym 44,2% wszystkich rzutów z gry, w tym 34,1% z dystansu. Przyczyny poprawy statystyk można doszukiwać się w tym, że w przeciwieństwie do dwóch poprzednich kampanii, w tej Monk aż 22 mecze rozpoczął w pierwszej piątce. Jego kariera ewidentnie zmierza ku właściwej ścieżce, tylko może lepiej niech już się nie bierze za wsady.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments