Wszystko rzekomo odbyło się na zdrowych zasadach. Zarówno Russell Westbrook, jak i Washington Wizards wyszli z założenia, że najlepszym rozwiązaniem będzie transfer rozgrywającego. Ten rzekomo nawet pomógł dogadać się z Los Angeles Lakers.
Ostatecznie ekipy z LA i DC bardzo szybko doszły do porozumienia w sprawie transferu Russella Westbrooka. W zasadzie Rob Pelinka, generalny menedżer Los Angeles Lakers, miał już gotowy transfer za Buddy’ego Hielda z Sacramento Kings. Wycofał się jednak z tych rozmów i przekierował swoją uwagę na wymianę z Washington Wizards. W taki sposób Westbrook zasilił drużynę, która do sezonu 2021/22 przystępuje jako główny kandydat do walki o mistrzostwo.
Na transfer miał naciskać m.in. LeBron James. Nie było jednak tak, że Westbrook wymusił na Wizards transfer. Tommy Shepperd, generalny menedżer Wiz zabrał w tej sprawie głos. – Chciałbym, aby w tej sprawie wszystko było jasne – zaczyna. – Russell w zasadzie nigdy o transfer nie poprosił. Po prostu powiedział nam, że jeśli byłaby szansa na transfer do Lakers, to bardzo by się ucieszył. Jeśli nie, to wróci do naszego zespołu – dodaje.
I potem Shepperd postanowił zahaczyć Russa o inny wątek. – A może Clippers? Nigdy w życiu! – odpowiedział zawodnik. Wizards zatem szybko ustalili z Lakers warunki i Westbrook dołączył do Jamesa i spółki. Życzylibyśmy sobie, by więcej podobnych spraw było rozwiązywanych właśnie w taki sposób, bez dram, tajemnic i ukrytych celów, które powodują, że wokół ligi powstaje niezdrowe napięcie. Zarówno Wiz, jak i Russ podeszli do sprawy bardzo profesjonalnie.
Ciekawe jest jednak to, że Westbrook za wszelką cenę nie chciał zasilić szeregów Clippers, mimo faktu, że to również zespół grający w jego rodzinnej Kalifornii. W poprzednim sezonie wychowanek UCLA notował na swoje konto średnio 22,2 punktu, 11,5 zbiórki i 11,7 asysty trafiając 43,9 FG% oraz 31,5 3PT%. Nadal jest szybki i nadal potrafi wprowadzić chaos w poczynania rywali. Z Lakers postara się o swój pierwszy pierścień w karierze.