W Nowym Jorku coraz więcej osób zaczyna się zastanawiać jaki będzie następny krok Phila Jacksona. Kolejne rozczarowania, kolejne zwolnienia i zmiany koncepcją mogą sprawić, że Jax straci cierpliwość, ale czy naprawdę będzie gotowy się poddać i wrócić na zachodnie wybrzeże?
Z uwagi na obecność w drużynie Jima Bussa, Phil Jackson nie mógł wrócić do Los Angeles Lakers, gdy był na to gotowy. Podpisał więc umowę z drużyną, z którą zdobył mistrzostwo NBA. Do Nowego Jorku przyjechał z wizją, która miała zapewnić miejscowym Knicks najlepszą koszykówkę we wschodniej konferencji. Jednak w pierwszych latach na stanowisku Mistrz Zen zrozumiał trudną naturę tego biznesu.
Jego kontrakt z Nowym Jorkiem obowiązuje przez parę kolejnych sezonów, ale na ligowych korytarzach coraz więcej mówi się o złożeniu broni przez Jima Bussa. To miało by otworzyć drogę do powrotu Jaxa i wsparcia narzeczonej – Jeanie Buss. Fani w LA są bardzo otwarci na takie rozwiązania, zwłaszcza biorąc pod uwagę generalne niezadowolenie z pracy Bussa juniora.
Według źródeł z Yahoo Sports, Jackson mógłby wrócić do Los Angeles razem z Lukem Waltonem. Ten przejąłby obowiązki pierwszego trenera od Byrona Scotta, którego przyszłość w organizacji jest bardzo mglista. Nawiasem mówiąc – do walki o stanowisku na trenerskiej ławce Lakers ma dołączyć także Tom Thibodeau.
Wiele osób w organizacji z LA zgodnie twierdzi, że w rękach Bussa i pozostałej części rodzeństwa leży zbyt dużo władzy. Zmiana struktury i skupienie większości kompetencji w rękach Jacksona miałoby uściślić to, jak Lakers funkcjonują. Wielu upatruje w tym symbolicznego powrotu ideologii Jerry’ego Bussa, który tratowany jest jako jeden z najlepszych właścicieli w historii ligi.
Jim Buss zaraz po śmierci swojego ojca przyznał, że jeśli Los Angeles Lakers nie będą walczyć o mistrzostwo w 2017, to usunie się w cień. Rozliczyć z tej deklaracji ma go siostra – Jeanie. Wtedy zespół trafiłby do jej rąk i to ona ściągałaby ludzi, z którymi chciałaby pracować. Phil Jackson, którego kontrakt z Knicks dobiega końca – byłby na liście swojej narzeczonej pierwszym nazwiskiem.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET