Historia napisała się na naszych oczach. Minionej nocy Mac McClung został pierwszym zawodnikiem w historii, który trzy razy z rzędu zwyciężył w konkursie wsadów. Zawodnik Orlando Magic nie pozostawił rywalom większych złudzeń, ale jego wyczyn nie do końca podoba się kibicom koszykówki. Niektórzy uważają wręcz, że jako gracz prezentujący się w G League nie powinien w ogóle startować. Prawda jak zwykle leży pośrodku, ale niewykluczone, że wyczyn 26-latka będzie miał następstwa, których fani basketu oczekują od lat.
Mac McClung, jak ostatnio co roku, skradł show wykonując w Chase Center w San Francisco wsady, jakich wcześniej nie widziano. Jego niesamowity pokaz atletyzmu zrobił wrażenie nie tylko na zgromadzonej w hali Golden State Warriors publiczności, ale również na postronnych obserwatorach. Przykład? Już po zakończeniu konkursu wsadów swoje trzy centy zdecydował się wtrącić uważany powszechnie za jednego z najlepszych dunkerów w NBA Ja Morant.
– Mac sprawił, że być może znów zdecyduję się na robienie wsadów – napisał gwiazdor Memphis Grizzlies na swoim koncie na portalu X (dawniej Twitter).
Nie da się ukryć, że niesamowicie byłoby zobaczyć Moranta, który w tym sezonie notuje średnio 20,7 punktu, 4,3 zbiórki, 7,4 asysty i 1,3 przechwytu na mecz, w rywalizacji o miano niekoronowanego króla wsadów. Tym bardziej, że chociaż 25-latek bezsprzecznie jest jednym z najlepszych w tej dziedzinie, od lat konsekwentnie odmawiał udziału w turnieju. Kiedyś nawet zapowiedział, że może jednak zmieni zdanie, o ile dostanie za to gratyfikację finansową w wysokości – bagatela – miliona dolarów.
Słowem-kluczem w jego wypowiedzi jest jednak „może”. Ja już jakiś czas temu informował, że nie zamierza więcej robić wsadów, żeby w ten sposób unikać potencjalnych kolejnych kontuzji. Wprawdzie zdarza mu się jeszcze od czasu do czasu zapakować piłkę do kosza, to jednak ewidentnie takich „popisów” w jego wykonaniu jest znacznie mniej niż kiedyś. Poza tym do ogłoszenia uczestników przyszłorocznej edycji turnieju mamy jeszcze mnóstwo czasu, więc obrońca Grizzlies może jeszcze w międzyczasie zmienić zdanie.
Na chwilę obecną wydaje się jednak pewny swego. Na tyle, że sam próbuje przekonać do swojego pomysłu kolegów z parkietu. W kolejnym poście na X napisał: „Zach i AG, co tam?”, w ten sposób dając do zrozumienia Zachowi LaVine’owi (Sacramento Kings) i Aaronowi Gordonowi (Denver Nuggets), że jego zdaniem też powinni wystartować. Kto jak kto, ale ta dwójka wie to i owo o wsadach, co swego czasu zdążyli już udowodnić. Być może z czasem do tej idei zapalą się również inny zawodnicy, których publiczność chętnie by w akcji zobaczyła, jak Anthony Edwards czy Zion Williamson (o ile będzie zdrowy).
Problem w tym, że nawet jeśli uda się przekonać najlepszych w lidze, to i tak najpewniej McClung nie pokaże, czy będzie się w stanie nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Jak pisałem w tym miejscu, już zdążył zapowiedzieć, że niezależnie od wyniku tegorocznego konkursu, w przyszłym roku nie startuje. Być może perspektywa starcia z Morantem, LaVine’em czy Gordonem skusi go na tyle, by wycofał się z postanowienia, ale nawet jeśli nie, i tak kibice będą mu wdzięczni. Może się bowiem okazać, że obrońca grający na co dzień w G League zrobił dla ożywienia Weekendu Gwiazd więcej, niż wielu bardziej uznanych zawodników razem wziętych.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!