Mimo iż w trakcie sezonu Rudy Gay doznał poważnej kontuzji, która wymaga kilkumiesięcznej rehabilitacji i stawia pod znakiem zapytania formę zawodnika po powrocie do gry, skrzydłowy podjął decyzję o przetestowaniu rynku wolnych agentów. To oznacza, że rezygnuje z 14 milionów w umowie z Sacramento Kings.
Zazwyczaj opcje zawodnika w kontraktach są umieszczane po to, by dać graczom zabezpieczenie w razie urazu. Gdy ktoś dozna poważnej kontuzji i jego wartość z tego powodu drastycznie spadnie, ma szansę wykorzystać opcję i podbić swoją cenę w trakcie kolejnego sezonu. Przypuszczano, że Rudy Gay pójdzie właśnie tą drogą. Teraz okazuje się, że niski skrzydłowy mimo wszystko zostanie niezastrzeżonym wolnym agentem, a to oznacza, że powrót do drużyny z Sac-Town jest bardzo mało prawdopodobny.
Już w trakcie sezonu regularnego mówiło się, że przyszłość Gaya i Kings wygląda bardzo blado. Zawodnik miał nawet prosić o transfer, ale jeszcze przed zamknięciem zimowego okienka transferowego doznał kontuzji Achillesa i został wyłączony z gry do końca rozgrywek. Zawodnik nadal przechodzi rehabilitację i nie ma stuprocentowej pewności, że będzie gotowy do gry na start kolejnych rozgrywek.
Wiemy jednak na pewno, że 1 lipca będzie niezastrzeżonym wolnym agentem i spróbuje podpisać nowy kontrakt przed rekordowym w kontekście salary-cap i luxury-tax sezonie. Gdyby Rudy postanowił inaczej, za kolejny sezon w trykocie Kings zarobiłby 14,2 miliona dolarów. 30-latek w minionych rozgrywkach zdołał zagrać w zaledwie 30 meczach i notował w tym czasie 18,7 punktu, 6,3 zbiórki, 2,8 asysty i 1,5 przechwytu trafiając 45,5 FG% i 37,2 3PT%.
Gay przyzwyczaił nas do tego, że potrafi rozegrać kilka meczów na bardzo dobrym poziomie, by w kilku następnych solidnie rozczarować. To przywara, która odbiła się na ocenie talentu i potencjału Rudy’ego Gaya. Niemniej ciągle jest bardzo interesującą postacią i istnieje duże prawdopodobieństwo, że w kolejce ustawi się wielu generalnych menadżerów gotowych zaoferować mu naprawdę dobre pieniądze. Jak duże? To na ten moment pozostaje zagadką.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET