Środowe spotkania dostarczyły kibicom NBA mnóstwo emocji. W 10 rozegranych spotkaniach działo się naprawdę sporo, a liderzy ekip nie zawiedli. Kolejny popis notując 43 punkty i 16 asyst dał Damian Lillard, a triple-double zaliczyło tego wieczora aż czterech zawodników!
Dwucyfrową ilość punktów, zbiórek i asyst uzbierali Domantas Sabonis (Pacers), Russell Westbrook (Wizards), Ja Morant (Grizzlies) i Jimmy Butler (Heat). Triple-double trzech pierwszych wymienionych przełożyło się na wygrane ich drużyn, jedynie Miami mimo wszechstronnej gry Butlera nie zdołało ograć ekipy Warriors.
Najbardziej imponująca byłą gra Sabonisa. Lider Pacers oprócz 17 zbiórek i 10 asyst zdobył aż 36 punktów i walnie przyczynił się do zwycięstwa nad T-Wolves. W zakończonym dogrywką pojedynku zagrał 46 minut, w których trakcie trafił 13 z 21 rzutów z pola (1/2 za trzy) oraz 9 z 11 z linii rzutów osobistych. Na swoim koncie zapisał również 3 przechwyty i jeden blok. Rywale z Minneapolis nie potrafili znaleźć na niego skutecznej recepty.
Drugie z kolei i siódme w sezonie triple-double zanotował również Russell Westbrook. Popularny Russ uzbierał w pojedynku z Nuggets 12 punktów, 13 zbiórek i 12 asyst. Westbrook potrzebował zaledwie 19 spotkań w koszulce Wizards, by zrównać się w kategorii triple-double z wieloletnim liderem ekipy Johnem Wallem. Wraz z nim oraz Wesem Unseldem zajmuje obecnie drugie miejsce na liście wszechczasów klubu z DC. Do prowadzącego w tej kategorii Darrella Walkera brakuje mu zaledwie 8 triple-double.
Lider Memphis Grizzlies Ja Morant odnotował swoje trzecie triple-double w karierze (pierwsze w obecnym sezonie). Zeszłoroczny RotY poprowadził Niedźwiadki do zwycięstwa nad ekipą OKC. W trakcie 35 minut na boisku rzucił 15 punktów, zebrał 11 piłek i rozdał 12 asyst. I choć zanotował dość słabą skuteczność rzutową (4/14 z pola, 0-3 zza łuku) to i tak odegrał kluczową rolę w ofensywnych poczynaniach swojej drużyny.
Jimmy Butler to bez dwóch zdań serce i dusza ekipy z South Beach. W obecnym sezonie rozegrał dopiero 16 spotkań i głównie z powodu jego nieobecności Heat notują słaby bilans. Gdy Jimmy „Bucket” znajduje się w składzie, gra wygląda zdecydowanie lepiej. Wszechstronna gra Butlera w meczu z Warriors nie przełożyła się jednak na zwycięstwo. Trójki Curry’ego i Wigginsa przesądziły o ostatecznym zwycięstwie gospodarzy. Jimmy zagrał 41 minut, podczas których trafił 6 z 15 rzutów z pola (1/2 zza łuku).
Warto również wspomnieć o świetnej postawie Joeala Embiida, któremu do osiągnięcia triple-double zabrakło zaledwie jednej asysty. W meczu z Rockets Embiid zaliczył 31 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst. Kameruńczyk rozgrywa świetny sezon i jest jednym z kandydatów do tytułu MVP. Problemem dla samego Embiida, jak i Sixers mogą okazać się nawracające problemy z plecami wysokiego. Oby w tym sezonie historia nie chciała się powtórzyć.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona
- Wyniki NBA: 41 punktów Giannisa, Knicks lepsi od Suns, porażka Sixers i kontuzja Paula George’a
- NBA: Stephen Curry zdradził, co go jeszcze trzyma na parkiecie
- NBA: Bez litości dla Goberta w Shaqtin’ A Fool! Spurs zapomnieli, że trzeba bronić. Wpadka trenera Miami