Giannis Antetokounmpo żartował, że w meczu gwiazd jego zespół wszystkie ataki kierował na Jamesa Hardena. W ten sposób gwiazda Milwaukee Bucks zasugerowała, że Harden jest po prostu słabym obrońcą. Według lidera Houston Rockets, jego rywale będą takiego podejścia żałowali.
Od lat James Harden jest postrzegany jako mistrz ofensywy. Sztukę atakowania rywali opanował niemalże do perfekcji, będąc prawdziwym killerem na koźle. Problem zawsze jednak polegał na tym, że energię w ataku przedkładał nad to, co daje drużynie po bronionej stronie. Houston Rockets byli gotowi się z tym pogodzić, bo znali wartość, jaką James zostawia w ofensywie.
Jednak sam Harden nigdy nie chciał się pogodzić z łatką słabego defensora. Wiedział, że rywal będzie go brał na celownik, dlatego poświęcił dużo czasu na to, by przygotować się na wszelkie wyzwania. – Tak często zmieniamy krycie w ataku, że [rywale] musieli obrać sobie jakiś cel – mówi Harden. – Spędzam na parkiecie sporo minut, więc starają się to wykorzystać. Gorąco zachęcam, bo to g**** po prostu nie działa – twierdzi Harden.
Transfer Clinta Capeli do Atlanty pozbawił Hardena wsparcia, jakie dostawał od wysokiego, gdy rywal pokonał go w rywalizacji jeden na jeden. Dlatego w nowych okolicznościach dla drużyny Mike’a D’Antoniego, zespoły zaczęły zwracać większą uwagę na to, jak Harden funkcjonuje i w jaki sposób Rockets próbują zasłonić jego wszelkie defensywne braki. Zaawansowane statystyki pokazują w tym kontekście ciekawe liczby.
W ostatnich 10 meczach Rockets tracili średnio 2,6 punktu więcej, gdy Hardena nie było na parkiecie. To ogólna liczba, która odnosi się do całego zespołu, niemniej jej przekaz jest wskazówką. – Na parkiecie jestem bestią – kontynuuje lider drużyny. – […] Czasami będą na mnie zdobywać punkty, ale w większości przypadków udaje nam się powstrzymać przeciwnika i ten zaczyna się z tego wycofywać – kończy. Czy powinniśmy więc zacząć Hardena doceniać?
NBA: Dziś wielki mecz Lakers – Bucks i pojedynek LeBrona z Giannisem!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET