James Harden przyleciał do ośrodka Walta Disneya w Orlando pięć dni później niż jego drużyna, Houston Rockets. Gwiazdor Rakiet ma już za sobą pierwszy trening. Jak stwierdził sam zawodnik – czuje się wyśmienicie. Podobne zdanie na ten temat ma jego trener, Mike D’Antoni.
–Wyglądał bardzo dobrze, może przez 30 sekund widać było po nim przerwę w grze. Myślałem, że nieco dłużej zajmie mu powrót na wysokie obroty, ale dobrze przepracowany okres zawieszenia rozgrywek daje rezultaty. Będziemy monitorować jego stan zdrowia, ale na ten moment wygląda na to, że jest gotowy do gry – powiedział D’Antoni.
Sam zawodnik wygląda na szczęśliwego, że w końcu może wrócić do drużyny:
Przyjazd Hardena do Orlando opóźnił się z powodu spraw rodzinnych. Zawodnik nie zdecydował jeszcze, czy umieści na koszulce meczowej swoje nazwisko czy hasło promujące równość społeczną. Na ten moment sprawą kluczową dla Brodacza jest powrót do optymalnej dyspozycji. Podczas kwarantanny dużo biegał, podnosił ciężary, ale – jak sam przyznał – to nie to samo, co trening z innymi członkami drużyny.
Rockets w dalszym ciągu muszą trenować bez Russella Westbrooka, który złapał koronawirusa. W 100% zdrowi Rockets to zawsze niebezpieczna drużyna. Aktualnie, z bilansem 40-24 zajmują szóste miejsce w Konferencji Zachodniej. Aspiracje drużyny są jednak zdecydowanie wyższe.
–Grając bez kibiców jesteś zdany tylko na siebie i kolegów z drużyny, kibice nie pomogą ci w trudnym momencie. Chcemy jak najlepiej przygotować się na wznowienie rozgrywek. Nasza musi się zazębić, a wtedy możemy pokonać każdego – powiedział Harden.