Giannis Antetokounmpo rzucił wczoraj przeciwko Los Angeles Lakers pięć trójek – najwięcej w karierze. Pomógł on w wydatnym stopniu odnieść Milwaukee Bucks 25 zwycięstwo w sezonie. Jednak po zakończonym widowisku, Grek nie miał zamiaru kąpać się w blasku swojej chwały.
Aktualny MVP NBA szybko się przebrał i chciał pędzić na rodzinne spotkanie, gdzie czekali na niego bracia, mama i dziewczyna. Zatrzymał się jednak na moment, aby opowiedzieć dziennikarzom o swoich odczuciach.
– Myślę, że najważniejsza rzeczą to pozostanie skromnym. Po tym jak wygrywasz MVP i 60 spotkań w sezonie zasadniczym, woda sodowa może uderzyć do głowy. Zastanawiasz się: Ok, co jeszcze mogę zrobić? Później zdaję sobie sprawę, że jestem w miejscu, w którym nigdy nie powinienem był się znaleźć – stwierdził 25 latek.
– Nie byłem jedynką draftu, LeBron i AD byli. Nie powinno mnie tu być. Jestem szczęśliwy, że mogę robić to, co kocham. Zawsze stawiam sobie nowe cele, chcę dać jak najwięcej zespołowi, sprawia mi to ogromną satysfakcję – kontynuował.
Giannis trafił pięć z ośmiu prób zza łuku. W grudniu jego skuteczność w tym elemencie gry utrzymuje się na 45%, co jest wręcz kosmicznym wynikiem. W październiku i listopadzie zaledwie 29% jego prób za trzy znajdowały drogę do kosza.
– Będę wciąż rzucał. Nie ma dla mnie znaczenia czy trafię jedną, dwie a może pięć. Chcę poprawiać się w tym elemencie. Będą mecze gdy nie trafię żadnego rzutu, innym razem trafię pięć. Nieważne, chcę próbować, tego oczekuje ode mnie trener i zespół – zapowiedział Grek.
Pod wrażeniem postępu Giannis jest trener Bucks, Mike Budenholzer: – Wielu zawodników ciężko pracuję, aby stać się lepszymi, to część bycia zawodowcem. Jednak on przeszedł minionego lata niesamowitą metamorfozę, bardzo dużo czasu poświecił na pracę nad swoimi słabościami. Przeciwnicy wiedzą, że może stać się on jeszcze lepszy.