Minionej nocy Indiana Pacers zakończyli sezon Milwaukee Bucks. Bohaterem spotkania został Tyrese Haliburton, który tuż przed końcową syreną wyprowadził swój zespół na prowadzenie i przesądził o losach całej rywalizacji. Radości nie ukrywał ojciec zawodnika, który postanowił celebrować tuż przed twarzą Giannisa Antetokounmpo. Skończyło się na wymianie słów, ale Grek podzielił się również swoimi przemyśleniami na pomeczowej konferencji prasowej.
Tyrese Haliburton stanął na wysokości zadania i to po jego trafieniu w dogrywce Indiana Pacers pokonali Milwaukee Bucks i zamknęli serię pierwszej rundy play-offów w pięciu spotkaniach. Po ostatniej syrenie Giannis Antetokounmpo wyraźnie przeżywał porażkę i pozwolił sobie odciąć się na chwilę i stać w bezruchu.
Po zaledwie chwili zza jego pleców wybiegł ojciec Haliburtona, który najpierw upewnił się, że zachował dystans, a następnie wymachiwał przed Gregiem ręcznikiem z wizerunkiem swojego syna. Doszło do zamieszania, a po krótkim czasie obaj panowie mieli sobie do powiedzenia kilka słów.
Giannis wypowiedział się o całej sytuacji na pomeczowej konferencji prasowej.
— Wierzę w bycie pokornym po zwycięstwie. Taki już jestem. Jest wiele osób, które mówią: „Nie, jeśli wygrasz mecz, musisz się przechwalać, masz zielone światło, żeby być nieuprzejmym wobec innych”. Ja się z tym nie zgadzam — zaczął Grek.
— Zdobyłem mistrzostwo, oni nie, ale to nic nie znaczy. Nie chcę umniejszać ich wysiłkowi. Pamiętam, jak je zdobyłem – moja mama, odkąd 11 lutego przyjechała do Milwaukee, nie opuściła żadnego meczu. Gdy wygraliśmy mistrzostwo, bała się nawet podejść: „Czy mogę przytulić mojego syna?”. Poza Thanasisem nigdy nie widzicie mojej rodziny przy parkiecie. To nie jest coś, co robimy. Staram się trzymać rodzinę z dala od gry — kontynuował.
Giannis ma już na swoim koncie mistrzowski pierścień. Nie jest to wyróżnienie, po które sięgnęły wszystkie wielkie osobistości w NBA. Bez tytułu kariery zakończyli m.in. John Stockton, Karl Malone, Reggie Miller, Charles Barkley, Patrick Ewing czy Allen Iverson. Pomimo bogatej gabloty 30-latek cały czas uznawany jest za jednego z najskromniejszych zawodników w lidze.
— Gdy przegrywasz, emocje sięgają zenitu. Wtedy pomyślałem, że to po prostu kibic, ale potem zorientowałem się, że to był ojciec Tyrese’a – a Tyrese’a uwielbiam, to świetny zawodnik – który pokazywał mi ręcznik z jego wizerunkiem, mówiąc: „To właśnie, k***a, robimy”. Uważam to za bardzo, bardzo nie na miejscu.
Wielu zawodników zapomina o trudnościach, jakie musieli przejść, żeby znaleźć się w NBA. Niektórzy poświęcili przyjaciół i nastoletnie — teoretycznie najlepsze — lata swojego życia. Inni mieli nieco łatwiej, bo droga została wytoczona przed nimi, ale do ligi nikt nie trafia przez przypadek czy bez setek godzin spędzonych na parkietach.
— Mój tata, którego już z nami nie ma, był zawsze bardzo szanowanym człowiekiem. Tak jest, gdy pochodzisz z niczego i przez całe życie pracujesz, sprzedając rzeczy na ulicy, a cały czas boisz się policji i deportacji, musisz za wszelką cenę chronić swoje dzieci. Tworzysz wtedy mentalność pokory – by nie okazywać braku szacunku, nie podnosić napięcia, żeby nikt nie mógł na ciebie donieść albo powiedzieć o tobie coś złego.
Trzeba też zauważyć, że w obecnych czasach, przy obecnej sytuacji ekonomicznej, nawet bardzo utalentowani zawodnicy nie są w stanie opuścić tzw. getta. Ich rodziny nie są w stanie pokryć kosztów sprzętu, wyjazdów czy gry w solidnym programie, przez co przepadają oni jeszcze w czasach wczesnoszkolnych albo schodzą na złą ścieżkę życiową. Rodzina jest jednym z rzadkich przypadków, w których dzieciakom rzeczywiście udało się spełnić marzenia pomimo przeciwności losu.
— Pamiętam, że pytałem: „Tato, czemu jesteś taki pokorny? Nigdy nic nie mówisz, siedzisz z tyłu. Czemu tak się zachowujesz?”. Odpowiadał tylko: „Nie martw się o to”. Tak właśnie się wychowałem. Może kiedy mój syn będzie grał w koszykówkę i ja będę tym ojcem na parkiecie za 20 lat. Odtworzycie wtedy ten wywiad i powiecie: „Giannis, przecież sam sobie zaprzeczasz”. Zobaczymy za 20 lat, ale teraz mówię o tym, co czuję teraz. Cieszę się z jego sukcesu i z sukcesu jego syna – tak właśnie powinien się czuć, ale przyjść tutaj, by okazywać mi brak szacunku, przeklinać na mnie – uważam, że to całkowicie nieakceptowalne — podsumował Antetokounmpo.
— Nie miałem pojęcia, że taka sytuacja miała miejsce, aż ktoś pokazał mi w szatni to nagranie. Porozmawiałem o tym z ojcem i nie zgadzam się z jego zachowaniem. Koszykówka to koszykówka i wszystko powinno zostać na parkiecie. Był chyba zbyt podekscytowany tym, że jego syn trafił na zwycięstwo — przyznał po meczu Tyrese Haliburton.
Zawodnik Pacers podkreślił również, że wyjaśnił całą sytuację z Giannisem. Szybko będzie on musiał jednak przenieść swoje skupienie na kolejną rundę, w której ekipa z Indianapolis zmierzy się z „jedynką” Konferencji Wschodniej, czyli Cleveland Cavaliers.