Dopiero za trzy tygodnie sztab medyczny Philadelphii 76ers sprawdzi stan zdrowia Markelle’a Fultza. Zawodnik wrócił już do drużyny po krótkim pobycie w Kentucky, gdzie leczył problemy z mięśniem. Ból zniknął, ale w Filadelfii najwyraźniej wolą dmuchać na zimne.
Zawodnik przyznał, że prawy bark już go nie boli, a to kluczowa sprawa. Zespół ogłosił jednak, że Markelle Fultz potrzebuje jeszcze około trzech tygodni rehabilitacji. Może być gotowy do powrotu pod koniec roku lub na początku kolejnego. Zawodnik od początku rozgrywek narzekał na dyskomfort. Nie był w stanie podnieść rąk ponad poziom swoich ramion. Lekarze zdiagnozowali problem związany z balansem mięśni.
W drugiej połowie listopada Fultz udał się do Kentucky, gdzie pracował ze specjalistą od urazów barku. Pierwszy wybór ostatniego draftu w rozegranych meczach miał wyraźny problem z oddawaniem rzutów. Niemal całkowicie zrezygnował z prób z wyskoku i wszystko opierał na wjazdach pod kosz. Problem dało się zauważyć, gdy stawał na linii rzutów wolnych. Układał rękę w bardzo dziwny i niepokojący sposób.
Mimo tego, że przyznał, iż odczuwa dyskomfort, zespół pozwolił mu grać. Po jakimś czasie Sixers czując presję otoczenia, odsunęli Futlza od gry. Zespół nie wyjaśnił dlaczego zawodnik potrzebuje jeszcze trzech tygodni rehabilitacji. To problem, który jest swego rodzaju znakiem rozpoznawczym Szóstek. Podobnie było w przypadku Joela Embiida, którego stan zdrowia przez wiele tygodni pozostawał zagadką.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET