Transfer De’Aarona Foxa do San Antonio Spurs został zrealizowany stosunkowo szybko. Strony w kilka dni doszły do porozumienia, bo kierownictwo Ostróg nie miało tak naprawdę presji w postaci poważnej oferty innego z zespołów. Miesiąc po transferze 27-letni zawodnik podkreśla, że wbrew niektórym z doniesień dziennikarzy Spurs byli jedynym miejscem, do którego chciał tak naprawdę trafić.
Sytuacja Sacramento Kings już od długich tygodni nie wydawała się najlepsza. Po wyjątkowym sezonie 2022/23 zespół stopniowo prezentował się coraz gorzej, co widoczne było również na początku bieżących rozgrywek. W drugiej połowie stycznia klub zaliczył delikatny skok wzwyż, ale teraz w dalszym ciągu znajduje się na miejscu premiowanym jedynie grą w turnieju play-in.
Położenie zespołu zmieniło m.in. żądanie transferu przez De’Aarona Foxa. Media poinformowały o rzekomej liście klubów, do których 27-latek chciałby trafić, choć ostatecznie padło na San Antonio Spurs. Miesiąc po zrealizowaniu transakcji zawodnik przyznaje jednak, że takowa lista nigdy nie istniała, a południowy Teksas był od początku jego preferowanym kierunkiem.
— Nie było żadnej pie***ej listy. Był tylko jeden zespół. Chciałem trafić do San Antonio. Wiele ludzi jest na mnie wściekłych. Mówią, że zakułem w kajdanki swój zespół poprzez podanie im miejsca, do którego chciałem trafić. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Moim zadaniem nie jest pomoc w budowaniu zespołu. Nie zamierzam iść tam, gdzie oni chcą, żebym trafił. Chciałem sam obrać swój cel — skomentował zawodnik.
Fox, jak widać, odpowiedział również na krytykę, która sugerowała, że to on odpowiada za początek końca obecnych Kings. Klub nie mógł pozwolić sobie na stratę gwiazdy bez zwrotu na relatywnie podobnym poziomie, więc zdecydował się ostatecznie na Zacha LaVine’a, który jeszcze do niedawna miał rzekomo zerową wartość transferową. Obrońca ponownie połączył zatem siły z DeMarem DeRozanem, choć podobny projekt — tylko że w Chicago Bulls — okazał się niedawno porażką.
Okazuje się, że zanim Kings poinformowali Foxa o możliwości transferu, ten wiedział już o całej sytuacji od Richa Paula — swojego agenta. Uprzedził go jednak anonimowy członek organizacji, który już wcześniej porozmawiał o tym z 27-letnim rozgrywającym. Zawodnik nie ma jednak zamiaru zdradzać, kto konkretnie dał mu sygnał.
— Siedzimy i próbujemy o tym rozmawiać, ale ja już wiedziałem, co zamierza mi powiedzieć, bo Rich już mnie o tym poinformował. Zadzwonił do mnie dziennikarz, który próbował jako pierwszy poinformować o całej sytuacji. Pamiętaj, że [w tamtym momencie] nasz generalny menadżer jeszcze mi o tym nie powiedział. Wszystko zostało opublikowane jeszcze zanim klub mi o tym powiedział — wspomina Fox.
Słowa Foxa nie są jedynym ciosem, z którym muszą mierzyć się obecnie Kings. Według informacji The Athletic pod znakiem zapytania stoi obecnie przyszłość Domantasa Sabonisa. Jego kontrakt obowiązuje jednak aż do końca sezonu 2027/28, kiedy to będzie zarabiać ponad 49,9 miliona dolarów za rok.
— Tak jak Fox chciał wiedzieć, czyj głos ma największe znaczenie przy podejmowaniu kluczowych decyzji i komu właściciel klubu może ufać najbardziej jako doradcy, tak Sabonis ma mieć rzekomo podobne pytania — czytamy w artykule The Athletic.
Kings wygrali 8 z 11 ostatnich spotkań i wygląda na to, że do samego końca sezonu zasadniczego będą walczyli o miejsce w czołowej szóstce Zachodu. Przebieg tegorocznych play-offów może mieć zatem kluczowe znaczenie dla przyszłości ekipy z północnej części Kalifornii.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
