Golden State Warriors podejmowali poprzedniej nocy New York Knicks i dość niespodziewanie przegrali 104:119. Meczu nie dokończył Draymond Green, który w pierwszej połowie otrzymał dwa przewinienia techniczne. Z tym drugim jednak był pewien problem…
Tuż przed przerwą, Draymond Green rozprowadzał akcję Golden State Warriors. Próbował podania do Jamesa Wisemana, ale te zostało przerwane przez obrońcę. Gdy Green wracał do obrony, zaczął krzyczeć w stronę swojego kolegi z zespołu. Sędzia jednak był przekonany, że Draymond wrzeszczy na niego, stąd odgwizdał skrzydłowemu przewinienie techniczne – drugie w tym meczu. Dray musiał więc opuścić parkiet.
Steve Kerr podczas konferencji prasowej przyznał, że sędzia, który wyrzucił Greena przyznał się do popełnionego błędu. Sędzia był bowiem przekonany, że Draymond krzyczy na niego. W takim wypadku użycie gwizdka byłoby rzecz jasna uzasadnione. Jednak Dray był wkurzony na swojego 19-letniego kolegę z drużyny za to, że dał się wyprzedzić przez rywala w momencie podania. Green wciela się w rolę mentora pierwszoroczniaka i panowie w ostatnich tygodniach zacieśniają swoje relacje.
Jest to jednak kolejny przykład sytuacji, z której sędziowie muszą wyciągać wnioski. Skoro jeden z nich wiedział, że popełnił błąd – to dlaczego decyzji nie cofnął, gdy zdał sobie z wszystkiego sprawę? Zarówno Green, jak i Kerr sygnalizowali, że doświadczony gracz Warriors krzyczał w kierunku Wisemana, ale sędziowie nie mieli zamiaru sprawdzać tego na powtórce. Zdarzenie było bez wątpienia nie fair wobec Greena i nie fair wobec widowiska.