Kolejny sezon bez fazy play-off, a potem kolejny draft, przed którym fani Sacramento Kings muszą słuchać, że ten czy inny zawodnik nie chcą trafić do kalifornijskiego klubu. Takiego problemu nie miał Keegan Murray, którego Królowie wybrali z czwartym numerem tegorocznego draftu. Określany jako jeden z najlepszych strzelców w całym naborze skrzydłowy zaczął już zresztą spłacać kredyt zaufania, wlewając w serca kibiców Kings sporo nowej nadziei.
Nie jest łatwo być fanem Sacramento Kings, szczególnie po 2006 roku. To właśnie wtedy ekipa z Sacramento po raz ostatni awansowała do fazy play-off, a od tego czasu już nie tylko ustanowiła, ale też z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej śrubuje niechlubny rekord NBA. Nową nadzieją jest Keegan Murray, czyli wybrany z „czwórką” tegorocznego draftu skrzydłowy, który ze znakomitej strony pokazuje się jak do tej pory w lidze letniej. Już w pięciu z dotychczasowych sześciu meczów zdobywał co najmniej 20 oczek!
Świetnie wypadł w środę, kiedy to zapisał na konto 29 punktów (9/17 z gry), siedem zbiórek, dwie asysty oraz cztery przechwyty w przegranym 80:86 pojedynku z Oklahoma City Thunder. Pokazał sporą wszechstronność po obu stronach parkietu i udowodnił, że jest jednym z najbardziej utalentowanych strzelców tegorocznego draftu:
Był to jego piąty mecz tegorocznej ligi letniej na co najmniej 20 punktów. Dla porównania, pozostałych 13 zawodników wybranych w loterii tegorocznego draftu ma łącznie takich występów sześć, a tylko Bennedict Mathurin z Indiana Pacers ma więcej niż jeden taki mecz na koncie (dwa). Nic więc dziwnego, że w Sacramento znacznie poprawiły się nastroje przed nowym sezonem, w którym drużynę poprowadzi nowy trener w osobie Mike’a Browna. Tym bardziej że Murray to kolejny młody talent, który cieszy się z bycia w Sacramento.
Przed draftem znów pojawiły się głosy, że kilku graczy – w tym m.in. Jaden Ivey – wolałoby uniknąć wyboru przez Kings, traktując to w kategoriach zesłania do koszykarskiego piekła. Z jednej strony trudno im się dziwić, biorąc pod uwagę wszystkie te lata bez sukcesów i organizacyjny bajzel, lecz Murray z drugiej strony był w grupie tych zawodników, którzy nie mieli z tym problemu, bo potraktowali to bardziej jako szansę czy wyzwanie. Ostatecznie okazało się, że Kings bardzo cenią sobie Murraya i to właśnie jego wybrali z czwartym numerem naboru.
21-latek już w poprzednim sezonie NCAA dał się poznać jako ktoś, kto nie ma najmniejszego problemu ze zdobywaniem punktów. Skrzydłowy notował średnio 23.5 punktów oraz 8.7 zbiórek na mecz dla uniwerku Iowa, trafiając przy tym ponad 55 procent rzutów z gry oraz prawie 40 procent rzutów z dystansu (przy niemal pięciu próbach w każdym spotkaniu). Za swoją świetną postawę otrzymał nagrodę im. Karla Malone’a dla najlepszego silnego skrzydłowego w kraju.