Choć ubiegłoroczni mistrzowie nie mają jeszcze pewnego awansu do tegorocznej fazy play-off (na ten moment zajmują siódme miejsce w tabeli Zachodu, które daje udział w turnieju play-in), to Draymomd Green ma już upatrzoną drużyną, z którą chciałby zmierzyć się w pierwszej rundzie. Powody są jednak nieco inne, niż można by przypuszczać.
Czwarte kolejne zwycięstwo Minnesota Timberwolves zrzuciło Golden State Warriors z szóstego miejsca w tabeli Konferencji Zachodniej NBA. A to oznacza, że jeśli sezon miałby się dziś zakończyć, to Wojownicy o awans do fazy play-off musieliby grać w turnieju play-in. Różnice między zespołami wciąż są jednak bardzo małe i mistrzów z ubiegłego roku cały czas stać nawet na awans na czwarte miejsce. Jak się jednak okazuje, Draymond Green wolałby chyba nieco inny scenariusz.
W jednym z odcinków swojego podcastu Green zdradził, że ma nadzieję, iż Warriors zagrają w pierwszej rundzie z Sacramento Kings. Szybko wyjaśnił jednak, że nie chodzi wcale o to, że Królowie są słabym zespołem. Powody są zupełnie inne i chodzi tutaj o… podróże między meczami.
33-latek nawiązał do poprzedniego sezonu, kiedy to Warriors w drodze po mistrzostwo musieli pokonać kolejno zespoły z Denver, Memphis, Dallas oraz Bostonu. – Te podróże to główny powód, dla którego chciałbym zagrać z Kings. To coś, co naprawdę odbija się na twoim ciele. Dlatego dużo lepiej dla nas będzie, jeśli będziemy mogli podjechać na mecz busem w ciągu nieco ponad godziny – oznajmił, wskazując na bliskie odległości między Sacramento a San Francisco.
Green na koniec dodał, że koniec końców i tak jest na tyle pewny, że Warriors stać na zwycięstwo z każdym, niezależnie od tego, kto to będzie. Przed Warriors jeszcze sześć meczów do końca sezonu zasadniczego, w tym wyjazdowy mecz przeciwko Kings. Ekipa z Sac-Town już w poniedziałek mogła zapewnić sobie awans do playoffs NBA, lecz na własnym parkiecie uległa z Timberwolves. Mimo tego ich pierwszy od 2006 roku awans w fazie posezonowej i tak jest już praktycznie przesądzony.