Nie powiedział jeszcze ostatniego słowa Luka Doncić w trwających rozgrywkach. – Dopóki jest szansa, to chcę grać – stwierdził stanowczo we wtorek, dając tym samym jasny sygnał, że nie chce odpuszczać walki o fazę play-off NBA. A takie informacje pojawiły się kilka dni temu, gdyż Dallas Mavericks mogą na tym tak naprawdę w pewnym sensie skorzystać.
Doncić ma jednak zamiar wystąpić w środowym starciu z Sacramento Kings, a nadziejom Mavs na miejsce w turnieju play-in we wtorek przysłużyli się Golden State Warriors, którzy ograli Oklahoma City Thunder, a więc w tej chwili największego rywala teksańskiego zespołu w wyścigu o miejsce w czołowej dziesiątce Konferencji Zachodniej NBA.
Już teraz Luka przyznał jednak, że to bardzo rozczarowujący sezon, za co bierze on pełną odpowiedzialność. Jego zdaniem problemy zespołu są całkiem złożone. To m.in. chemia w szatni, która nie jest tak dobra, jak w poprzednich rozgrywkach. Zapytany zresztą wprost o to, czy tęskni za Jalenem Brunsonem, słoweński rozgrywający odpowiedział krótko: „Bardzo…”.
Zdaniem 24-latka jednym z największych problemów Mavs jest jednak słaba defensywa. Wytłumaczył też, dlaczego on sam często nie daje z siebie wszystkiego po bronionej stronie parkietu. – Gram bez przerwy przez trzy ostatnie lata. W tym czasie miałem może z cztery wolne tygodnie. Czasami ciężko jest mi więc grać z taką samą intensywnością po obu stronach boiska. Muszę jednak oczywiście grać lepiej w obronie. Jestem liderem tej drużyny, więc jeśli kogoś winić, to mnie – stwierdził.
Drużyna z Dallas w trwających rozgrywkach pozwala przeciwnikom zdobywać średnio 115.9 punktów na 100 posiadań, co jest wynikiem dopiero z trzeciej ligowej dziesiątki. Co więcej, od czasu transferu po Kyrie Irvinga podopiecznym trenera Jasona Kidda udało się wygrać tylko siedem z 22 spotkań (w tym zaledwie cztery z 15 meczów, w których zagrali Doncić i Irving).
Wspieraj PROBASKET
