Trzy mecze i trzy porażki. Tak wygląda bilans Los Angeles Clippers po tym, jak do składu dołączył Russell Westbrook. Na razie w Mieście Aniołów nie panikują, ale jasne jest, że Clippers muszą szybko znaleźć receptę na sukces. A wszystko zaczyna się od lepszej chemii, której podopieczni trenera Tyronna Lue wciąż po trade deadline szukają.
Na razie nie posmakował jeszcze smaku zwycięstwa Russell Westbrook w nowych barwach. Los Angeles Clippers przegrali jak dotychczas wszystkie trzy spotkania po tym, jak dodali do składu rozgrywającego. I choć nikt jeszcze w Los Angeles na alarm nie bije, to jednak po postawie m.in. Westbrooka widać, że potrzeba czasu, aby Clippers mogli sobie wszystko poukładać w trwającym sezonie NBA. Tym bardziej że Russ nie jest jedynym nowym dodatkiem w zespole prowadzonym przez Tyronna Lue.
O cierpliwości prosi więc m.in. Kawhi Leonard, który po ostatniej porażce stwierdził, że drużyna musi cały czas walczyć i nikt za nich spotkań wygrywać nie będzie. Lider zespołu pochwalił też Westbrooka, przyznając jednocześnie, że proces uczenia się gry i systemu przez nowych zawodników trochę potrwa. Zdaniem skrzydłowego kluczowa jest więc chemia między poszczególnymi graczami, a tej na razie brakuje. Nie ułatwia tego fakt, że Lue dość mocno żongluje minutami, szukając optymalnych rozwiązań.
Ofiarą tego żonglowania w jednym ze spotkań był m.in. Westbrook, którego Lue trzymał na ławce przez całą czwartą kwartę oraz dogrywkę przegranego pojedynku z Denver Nuggets. Co ciekawe, w poprzednim meczu – przegranym po dwóch dogrywkach przeciwko Sacramento Kings – w podobnej sytuacji znalazł się Terrance Mann. Nie jest łatwo się w tym połapać. Fani Clippers domagają się tymczasem, by Lue ograniczył minuty Marcusa Morrisa, który nie znajduje się ostatnio w zbyt dobrej formie.
Dlatego choć Clippers mogą imponować głębią składu, to dziś nie wszyscy traktują ich poważnie w kontekście walki o mistrzostwo. – Tak naprawdę teraz obawiam się ich znacznie mniej – stwierdził nawet anonimowo jeden z menadżerów klubu z Zachodu w rozmowie z The Athletic jako przyczynę podając właśnie dodanie do składu Westbrooka. Warto zresztą przypomnieć, że najmocniej o to zabiegać mieli sami gracze LAC, w tym m.in. Paul George, podczas gdy zarząd miał podobno spore wątpliwości.