Z perspektywy czasu można śmiało przyznać, że zmiana scenerii nie posłużyła Benowi Simmonsowi. Rozpoczęty nowy etap kariery zawodnika, na Brooklynie, nie zachwyca, a rola rozgrywającego w zespole sukcesywnie się zmniejsza. W ligowych kuluarach pojawiają się głosy, że wkrótce Simmons może mieć kłopoty z długoterminowym utrzymaniem się w NBA.
– Nie ma opcji, aby wstrzymać Bena od gry do końca sezonu – mówił przed tygodniem Jacque Vaughn, a po środowych derbach Nowego Yorku jedynie utwierdził nas w tym przekonaniu. Simmons nie wyszedł na parkiet od 15 lutego z powodu bólu kolana, jednak do dziś nie wiemy, ile będzie trwała jego przerwa w grze. – Patrzymy na kalendarz. Wiemy, że nie wróci w środę – przyznał Vaughn, dodając, że badanie rezonansem magnetycznym w przypadku urazu zawodnika nie było niezbędne.
Równolegle do dyskusji prowadzonych w obozie Nets, w amerykańskich mediach wielu ekspertów zastanawia się, czy Simmons stanowi jeszcze dla zespołu realne wzmocnienie. Jak stwierdził ostatnio w programie Run It Backs w FanDuel TV były zawodnik między innymi Memphis Grizzlies Chandler Parsons, wkrótce rozgrywający może stać się głównym kandydatem do wykupienia umowy z Nets, a jego dalsza kariera w lidze stoi pod znakiem zapytania.
– [Simmons] jest aktualnie warty w okolicach minimalnej umowy i w przyszłych latach może to się nie zmienić – przyznał 34-latek. Przed Big Benem jeszcze dwa sezony obowiązującej umowy warte 78,2 mln dolarów i na ten moment trudno mieć wątpliwości, że może to być ostatnie długoterminowe zobowiązanie w karierze zawodnika.
Po opuszczeniu całego ubiegłego sezonu, w obecnych rozgrywkach zawodnik wystąpił w 42 meczach, w których notował średnio 6,9 punktu, 6,3 zbiórki i 6,1 asysty w 26,3 minuty. Do końca sezonu regularnego Nets pozostało do rozegrania 20 spotkań, a z bilansem 34-28 zajmują obecnie 6. lokatę na Wschodzie.
Ekipa z Brooklynu ma w tym sezonie bilans 10-10 w meczach bez Simmonsa.
Wspieraj PROBASKET
