Cleveland Cavaliers kończą kompletowanie składu na kolejny sezon. Na jedno z ostatnich miejsc w drużynie klub zatrudnił właśnie weterana Tristana Thompsona. Dla podkoszowego będzie to powrót do miejsca, gdzie świętował największe sukcesy w swojej zawodowej karierze.
W Ohio wierzą, że nadchodzący sezon będzie przełomowym dla ich drużyny. Powetowany ma zostać niedosyt, który sprawiła gładka porażka w pierwszej rundzie ostatnich play-offów w starciu z New York Knicks. Cavs nie dokonali może tego lata spektakularnych wzmocnień, jednak dodanie do drużyny Maxa Strusa, Georgesa Nianga i Ty Jerome’a będzie miało spory wpływ na ich grę w zbliżających się rozgrywkach.
Mimo wstrzymania kariery przez Ricky’ego Rubio, Cleveland Cavaliers zbudowali znacznie większą głębię składu, niż miało to miejsce w poprzednich latach, a decyzją podjętą w poniedziałek tylko tę głębię powiększyli. Klub podpisał bowiem roczną umowę z dobrze znanym kibicom z Ohio Tristanem Thompsonem. Domyślać można się, że minimum dla weterana w tym przypadku nie będzie w pełni gwarantowane.
Thompson w Cleveland spędził dziewięć kolejnych sezonów. Reprezentując klub w latach 2011-20 czterokrotnie awansował z nim do Finałów NBA, w 2016 roku zdobywając jedyny w karierze mistrzowski pierścień u boku LeBrona Jamesa, Kyrie Irvinga czy Kevina Love’a. Od opuszczenia Cavaliers rozpoczęła się tułaczka zawodnika po NBA. Po roku spędzonym w Bostonie w ubiegłym sezonie reprezentował barwy Sacramento Kings, Indiana Pacers oraz Chicago Bulls, po czym podczas play-offów otrzymał szansę od Los Angeles Lakers.
W przebudowanych przed laty Cavs trudno będzie Thompsonowi o znaczącą rolę w drużynie. Wiele wskazuje na to, że TT o minuty za plecami Jarretta Allena rywalizować będzie musiał z Damianem Jonesem i Deanem Wadem. Nie ma jednak wątpliwości, że sięgnięcie po zawodnika ma głównie charakter mentoringowy, a 32-latek powinien mieć spory wpływ na wydarzenia w szatni.