New York Knicks rozgrywają, jak na swoje warunki, bardzo dobry sezon i pierwszą część sezonu regularnego skończyli z dodatnim bilansem. Duża w tym zasługa nowego trenera, Toma Thibodeau, który poukładał zespół z „Wielkiego Jabłka”. Dzięki niemu Knicks mają jedna z najlepszych defensyw w lidze. Rodzi się zatem pytanie, czy Knicks są w stanie utrzymać dobrą formę przez całe rozgrywki.
– To dumna organizacja i byłem tu w latach 90-tych, ale to nie ma nic wspólnego z dniem dzisiejszym – powiedział Thibodeau. – Więc tak jak nie patrzyłem w przyszłość, nie chcę, żebyśmy patrzyli za siebie i co wydarzyło się w przeszłości – dodał.
Thibodeau nie jest wielkim fanem wracania do przeszłości czy wybiegana w przyszłość. Główny trener New York Knicks woli skupiać się na teraźniejszości i oczekuje, że jego zawodnicy będą podchodzić do każdego dnia z tą samą perspektywą. Ale dla wszystkich spoza organizacji to, co osiągnęli Knicks w pierwszych 37 meczach sezonu, stanowi znaczący znak postępu dla zespołu, który był wycieraczką NBA przez większą część ostatnich 20 lat.
– Myślę, że ważna jest znajomość historii organizacji – powiedział Thibodeau po zwycięstwie Knicks 109-90 nad Detroit Pistons w Little Caesars Arena w Detroit. – Ale musimy skupić się na tym, co jest przed nami, to jest każdy dzień, każdy mecz i każdy trening- po prostu starajmy się doskonalić. Mamy młody zespół. Mamy zespół, który może się rozwijać.
Ta wypowiedź nasuwa pytanie: dokąd zmierza ten zespół?
Obecnie New York Knicks zajmują piąte miejsce w Konferencji Wschodniej z bilansem 19 zwycięstw i 18 porażek. W poprzednim sezonie by wygrać 19 meczów, potrzebowali aż 61 kolejek. Ostatni sezon, w którym mieli dodatni bilans na koniec sezonu regularnego miał miejsce w sezonie 2012/13 – wygrali wtedy 54 mecze. To były ostatnie rozgrywki, w których grali w fazie play-off. Ten zespół pokazał wystarczająco dużo przez 37 spotkań tego sezonu, by uważać, że tak dobra dyspozycja nie jest przypadkowa i może jeszcze długo trwać. Wszyscy fani New York Knicks są głodni jakiekolwiek sukcesu, dlatego też, oczekiwania wobec tegorocznej kampanii zaczynają rosnąć.
Julius Randle
– Szczerze mówiąc, nasza szatnia spodziewała się zwycięskiego rekordu – powiedział Julius Randle, który zanotował 25 punktów, osiem zbiórek i sześć asyst w starciu z Pistons. – Mówiłem przez cały sezon, czujemy, że za każdym razem, gdy wychodzimy na boisko, mamy szansę wygrać mecz.
Uczestnik tegorocznego Meczu Gwiazd odegrał główną rolę w odrodzeniu się Knicks, zapewne jeśli dotrą do fazy play-off, będzie głównym powodem, dzięki któremu Knicks to osiągnęli. Osiaga średnio 23,2 punktu, 11,1 zbiórki i 5,5 asysty na mecz, przy skuteczności 48,3% spod tablicy i 40,8% zza łuku. 26-latek objął rolę lidera w szatni i grał w każdym meczu w tym sezonie. Randle ma wspaniały sezon, zwłaszcza biorąc pod uwagę zmagania, które przeszedł w zeszłym sezonie. Wielokrotnie zastanawiano się, kiedy Julius zdecyduje się na opuszczenie szeregów Knicks. Dziś myślę, że nie żałuje, gra najlepszy sezon w karierze i staje się gwiazdą ligi.
Oprócz Randle’a, RJ Barrett poczynił znaczące postępy w swoim drugim sezonie, a dodanie Derricka Rose’a, dało Knicks prawdziwego rozgrywającego, nawet jeśli jest na końcowym etapie swojej kariery. Alec Burks wchodzi z ławki i trafia za trzy punkty, a Immanuel Quickley, który ostatnio miał kilka trudnych meczów, często daje iskrę w decydujących momentach.
Ogólnie rzecz biorąc, Knicks nie są w tym sezonie najlepszym zespołem pod względem zdobywania punktów. Ale obroną, twardą obroną, która jest podstawą kariery trenerskiej Thibodeau, nadrabiają ograniczenia w ofensywie. Knicks są drugą najlepszą defensywą w lidze, zaraz za Los Angeles Lakers. Ich defensive rating wynosi 107,4, ta statystyka mówi, ile drużyna oddała punktów rywalowi na 100 posiadań. Knicks z kolei są najlepsi w lidze pod względem traconych punków na mecz, oddają ich średnio 104,4. Przyjęło się powiedzenie, że ofensywą wygrywa się bitwę, natomiast defensywą wojnę. Z taką defensywą jaką prezentują Knicks, powinni wygrać swoją wojnę o osiągnięcie fazy play-off.
Zatem co dalej?
Konferencja Wschodnia w tym sezonie wygląda naprawdę słabo. Tylko pięć zespołów ze Wschodu posiada zwycięskie rekordy: Sixers, Nets, Bucks, Celtics i Knicks. Knicks mieli łatwiejszy harmonogram i wykorzystali to, pokonując drużyny, które powinni pokonać. W drugiej połowie sezonu, nie będzie już tak łatwo. Długa podróż drużyny na mecze z zespołami Konferencji Zachodniej, która będzie mieć miejsce w maju, może przynieść starty w tabeli. Będą grać z Rockets, Grizzlies, Nuggets, Suns, Clippers i Lakers. Ale to dopiero za dwa miesiące, Knicks będą mogli wypracować bilans, który w przypadku porażek nie zabierze im szansy na grę w play-off.
W tym momencie sezonu, po 37 meczach, Knicks są na fali, wygrywają, mają dodatni bilans. Przekroczyli oczekiwania na wiele sposobów. Ale sukces tej drużyny zależy od tego, gdzie ostatecznie znajdą się na koniec sezonu.
Chłodna głowa trenera, odpowiednie przygotowanie mentalne młodych zawodników może być kluczowe, by zbyt duża presja nie przygniotła zespołu. Oglądając ostanie mecze New York Knicks widzę dużą szansę na przełamanie fatalnej serii bez gry w play-off. Twarda obrona i gra Randle’a będą kluczowe. Jeśli ten zespół osiągnie sukces, da pstryczek w nos niedowiarkom. Ironia, żarty wobec tej organizacji w ostatnich latach były nieustanne. Mimo, że Knicks mieli plany na ściąganie wielkich gwiazd, to, paradoksalnie, fiasko tych planów, może być najlepszym, co im się przydarzyło w ostatnich latach. Postawili na doświadczonego trenera, młodszych zawodników i to dało efekt. Dodatkowo pieniądze na kontrakt dla gwiazdy ligi są w kasie. Knicks, kilkoma mądrymi ruchami, mogą wejść na jeszcze wyższy poziom i zmienić kompletnie myślenie o tej organizacji. New York Knicks zapisali się w historii NBA i zasługują na to, by grać o najwyższe cele.
Autor: Maciej Rataj
Wspieraj PROBASKET
