Przez dwa pierwsze lata gry w NBA stał się jednym z najbardziej elektryzujących dunkerów w całej lidze. Teraz jednak Anthony Edwards po ośmiu meczach nowego sezonu nie ma na koncie jeszcze ani jednego wsadu! Młody obrońca wyjawił powody takiego obrotu spraw.
Przez dwa sezony Anthony Edwards wykonał mnóstwo wsadów. Część trafiła do topu najlepszych akcji. Łącznie było ich 128 w 144 meczach. Tymczasem w trwających rozgrywkach obrońca Minnesota Timberwolves jeszcze ani razu nie zapakował z góry. Dlaczego? Latem młody talent przybrał nieco na wadze, aby stać się silniejszym, a to wpłynęło nieco na jego eksplozywność.
– Czuje się, jakbym stracił moje moce – stwierdził nawet kilka dni temu. Zapewnił jednak, że pracuje nad kondycją i niedługo powinien znów latać wysoko.
Powodów braku wsadów Edwardsa może być jednak więcej. Trener Chris Finch uważa, że to także przez fakt, iż Wilki słabo spisują się w tym sezonie w szybkich atakach, przez co 21-letni gracz nie ma zbyt wielu okazji do polatania nad koszami. Co więcej, sam zainteresowany zwrócił też uwagę na to, że mocno zagęściło się pomalowane, co ma związek z dodaniem do drużyny Rudy’ego Goberta.
Numer jeden draftu z 2020 roku przypomniał w ten sposób, że nie ma odpowiednich warunków, by skakać ponad głowami innych zawodników. – Wszyscy stoją w pomalowanym. A ja nie jestem tak wysoki, jak Giannis, by móc skakać nad innymi – stwierdził młody zawodnik. Mimo wszystko Edwards notuje udany start nowego sezonu NBA. Nawet bez wsadów jest w stanie robić różnicę dla Wolves.
Po ośmiu spotkaniach notuje on bowiem najlepsze w karierze 23.1 punktów, 6.1 zbiórek oraz 4.0 asyst na mecz, trafiając przy tym niemal 45 procent rzutów z gry, w tym 37 procent prób z dystansu. Wilki na razie wciąż jednak uczą się grać na „dwie wieże” i jak do tej pory z ośmiu pojedynków udało im się wygrać dokładnie połowę. Bilans 4-4 daje im 10. miejsce na Zachodzie.
Wspieraj PROBASKET
