W sezonie, w którym do fazy pucharowej awansowała drużyna Brooklyn Nets, jedną z najważniejszych postaci zespołu był wówczas D’Angelo Russell. Mimo że trener Kenny Atkinson bardzo wpłynął na poprawę gry Russella, to sam zawodnik uważa, że mógł dostawać więcej szans, szczególnie w czwartych kwartach.
Relacja w zespole z Brooklynu w sezonie 2018/19 na linii Atkinson-Russell nigdy nie układała się szczególnie kolorowo. Jednak, co najważniejsze, współpraca przynosiła efekty dla samego Russella, lecz także dla całej drużyny. W tym sezonie jednym z dwóch zawodników, obok Joe Harrisa, którzy rozgrywali średnio ponad 30 minut na spotkanie, był właśnie D’Angelo Russell. Mimo to były gracz Lakers twierdzi, że dostawał za mało szans w ostatnich kwartach.
– Nie oddałbym tego całego sukcesu w ręce Kenny’ego. Nadal uważam, że nie wykorzystał całego potencjału. Nie sądzę, by wiedział, do czego jestem zdolny w czwartej kwarcie – stwierdza Russell.
Jego zdaniem, pełnił on tak ważną funkcję w zespole, ponieważ Caris Levert i Spencer Dinwiddie byli kontuzjowani. Nie może jednak zaprzeczyć, że Brooklyn był miejscem, gdzie skutecznie odbudował formę i dzięki temu wystąpił w meczu gwiazd. Brat aktualnego zawodnika Minnesoty Timberwolves twierdzi, że Nets potrzebowali Russella.
– Brooklyn był zdecydowanie miejscem, którego on potrzebował, tak samo, jak Nets potrzebowali jego. Byli w stanie stworzyć bardzo mocną ekipę – twierdzo starszy brat, Antonio Russell Jr.
Po tym, jak odszedł z Los Angeles Lakers do Nets, jego forma znacznie się poprawiła. Mimo że współpraca z Atkinsonem nie układała się zbyt dobrze, to w jego grze było widać znaczną poprawę. Możliwe, że przyczyną słów wypowiedzianych przez Russella było jego odejście do Warriors. Nets postanowili wówczas pozyskać Kyriego Irvinga oraz Kevina Duranta.
D’Angelo Russell ma dopiero 24 lata, więc przed nim jeszcze wiele lat grania na najwyższym poziomie. Sukces, którym niewątpliwie jest widoczna poprawa gry Russella, będzie na szczycie CV Kenny’ego Atkinsona.