Damianowi Lillardowi nie można odmówić pewności siebie – twierdzi, że jest najlepszym rozgrywającym obecnie grającym w NBA. W takim stwierdzeniu nie przeszkadza mu nawet fakt, że w NBA wciąż jest Stephen Curry z Golden State Warriors. W ostatnich tygodniach dużo więcej niż o grze zawodnika Portland Trail Blazers mówi się o jego wciąż niedoszłym transferze do Miami Heat.
Lillard uważa się za najlepszego rozgrywającego w NBA
– Myślisz, że Stephen Curry jest od ciebie lepszy? – spytał Damiana Lillarda prowadzący podcast „It Is What It Is”. – Gdy pojawiam się na parkiecie, nie uważam, by ktokolwiek był ode mnie lepszy – odparł rozgrywający Portland Trail Blazers. – To prawdopodobnie moja największa siła, że wierzę w to, co wierzę – dodał Lillard, a później potwierdził, iż ma przekonanie, że jest aktualnie najlepszym rozgrywającym w NBA.
Taka opinia raczej nie będzie popularna wśród kibiców i ekspertów związanych z NBA. Nie ma wątpliwości, że Lillard jest jednym z najlepszych rozgrywających aktualnie grających w NBA. Jest jednak spora różnica w byciu jednym z najlepszych a najlepszym.
Wielu kibiców NBA w debacie o tym, kto jest najlepszym obecnie rozgrywającym, wybierze Stephena Curry’ego, który jest dwukrotnym MVP sezonu regularnego i czterokrotnym mistrzem ligi. Lillard z kolei najdalej awansował z Portland Trail Blazers do finału Konferencji Zachodniej NBA, w którym przegrał z prowadzonymi przez Curry’ego Golden State Warriors.
Lillard zażądał wymiany. Chce trafić do Heat
W ostatnich tygodniach w kontekście Lillarda mówi się przede wszystkim o niedoszłej jeszcze wymianie. 1 lipca rozgrywający poinformował władze Blazers, że chce odejść i życzy sobie, by klub wytransferował go do Miami Heat. Od tego momentu strony nie były jednak w stanie dojść do porozumienia. Nic nie wskazuje na to, by miało się to w niedalekiej przyszłości zmienić.
Blazers rozważają oddanie Lillarda do innego klubu niż Heat. „Miami Herald” twierdzi, że nawet jeśli klub z Oregonu odda go w inne miejsce niż Miami, Lillard i tak będzie chciał dopiąć swego i zażąda na nowym pracodawcy kolejnej wymiany.