Liga pędzi. Codziennie otrzymujemy nowe doniesienia, które kształtują obraz NBA na sezon 2023/24. Do rozwiązania pozostało jednak kilka istotnych kwestii, m.in. miejsce w salary-cap San Antonio Spurs i rzecz jasna przyszłość dwóch All-Starów – Damiana Lillarda oraz Jamesa Hardena. Dla tego drugiego drama to chleb powszedni, natomiast Dame próbuje się w tym wszystkim odnaleźć.
Pat w sprawie Lillarda
Damian Lillard nie pozostawił Portland Trail Blazers żadnych złudzeń. Zawodnika interesują wyłącznie transfer do Miami Heat i na tym się Joe Cronin – generalny menedżer ekipy z Oregonu powinien skupić. Problem jednak polega na tym, że do tej pory Heat nie przedstawili Blazers interesującej propozycji, więc rozpoczął się kłopotliwy moment wyczekiwania na to, kto pierwszy pęknie. Dame zapewne chciałby rozwiązać tę sprawę jak najszybciej, ale konieczne będzie znalezienie trzeciego zespołu gotowego do rozmów.
W międzyczasie mówi się o tym, że Jayson Tatum próbuje przekonać Lillarda do rozważenia wspólnej gry w Bostonie. Doniesienia wskazują jednak na to, że Lillard pozostaje uparty i interesuję go wyłącznie gra obok Jimmy’ego Butlera oraz Bama Adebayo. Lillardowi pozostały cztery lata kontraktu. W poprzednim sezonie notował średnio 32 punkty w 56 meczach sezonu regularnego. Nadal gra na poziomie MVP. Problem dla Heat polega głównie na tym, że w Portland nie są szczególnie zainteresowani przechwyceniem Tylera Herro.
Zatem wszystko wskazuje na to, że konieczne będzie włączenie do wymiany kolejnego zespołu, gotowego w zamian za Lillarda wysłać gwiazdę. Mówiło się o Mikalu Bridgesie z Brooklyn Nets, ale rzekomo zespół chce zatrzymać Bridgesa za wszelką cenę, więc tutaj nie ma potencjału do prowadzenia rozmów. Jak długo cała sprawa potrwa? Nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli Dame nadal będzie częścią składu Blazers, gdy zespół rozpocznie przygotowania do kolejnego sezonu.
Harden obrażony
Jak natomiast wygląda sprawa Jamesa Hardena? Ten rzekomo jest zły na Daryla Moreya – sternika Philadelphii 76ers za to, w jaki sposób podszedł do jego wolnej agentury. To nie pierwszy raz, gdy Harden obraża się na Klub. To bardzo wrażliwa postać, która najwyraźniej domaga się specjalnego traktowania. Już rok temu Harden zgodził się na mniejszy kontrakt. Niewykluczone, że chciał sobie to odkuć w kolejnej umowie (podniesione progi salary-cap i nowa umowa z telewizjami), ale w Philly mogli dojść do wniosku, że koszykarz nie jest wart tyle, na ile sam wskazuje.
Rzekomo po Hardena zgłaszają się już Los Angeles Clippers. Od sezonu 2020/21 Harden trzykrotnie poprosił o transfer. Trudno przypuszczać, by zespoły z czołówki się o niego obecnie zabijały. Daryl Morey w takich sytuacjach jest bardzo sprawnym menedżerem i można przypuszczać, że nie zgodzi się na umowę, z którą nie będzie się czuł komfortowo. Do LAC Harden mógłby trafić na zasadzie sign-and-trade, ale musimy pamiętać, że ekipa z Los Angeles wcześniej dogadała się już z Russellem Westbrookiem, więc powinna uważać na potencjalny log-jam, jaki może powstać na obwodzie.
Co zrobią Spurs?
San Antonio Spurs mają w swoim salary-cap troche pieniędzy do wydania. Część wolnego miejsca przeznaczyli na kontrakt Reggiego Bullocka, którego pozyskali w ostatniej wymianie z Dallas Mavericks i Boston Celtics. Wygasająca umowa zawodnika obejmie 10,5 miliona dolarów, a to oznacza, że Spurs do wydania zostanie jeszcze około 12,5 miliona. SAS muszą dobić do salary-floor i biorąc pod uwagę, że jeśli tego nie zrobią to grozi im utrata części zysków z rocznego podziału, na pewno sprawy nie zaniedbają.
Zatem istnieje duże prawdopodobieństwo, że Spurs będą pojawiać się w pogłoskach na temat różnych potencjalnych transferów. Mogą bez konsekwencji przyjąć kontrakt, który pomoże ułożyć transfer np. Damiana Lillarda do Miami Heat. Mavs zależało na pozyskaniu Granta Williamsa, związanego wcześniej z Boston Celtics. Strony doszły więc do wniosku, że skoro Mavs muszą zrobić w salary-cap miejsce na umowę Williamsa, to potrzebują drużyny gotowej przyjąć kontrakt Bullocka. W ten sposób znaleźli SAS.
W gruncie rzeczy lepiej mieć taki problem, niż za wszelką cenę próbować zrzucić któryś kontrakt z uwagi na przekroczenie progu podatku od luksusu. Za wolne miejsce Spurs mogą włączyć do składu kogoś, kto będzie pomocny w kontekście rozwijania młodej rotacji. Warto wspomnieć, że na rynku nadal są m.in. Christian Wood czy Kelly Oubre. SAS mają jeszcze sporo czasu na rozwiązanie tej sprawy i można przypuszczać, że poczekają na drugą taką okazję, jaka nadarzyła się przy okazji transferu Mavericks z Celtics.
Kogo obserwować w Lidze Letniej?
Show zapewne skradnie Victor Wembanyama. Na pierwszy mecz Francuza już teraz wyprzedane zostały wszystkie bilety. Nowa super-gwiazda San Antonio Spurs cieszy się ogromnym zainteresowaniem kibiców oraz mediów, co nikogo nie dziwi. Jednak równie interesującym wątkiem mogą być występy Cheta Holmgrena z Oklahomy City Thunder, który w NBA zadebiutować miał rok temu, ale podczas gry w jednej z lig półamatorskich doznał kontuzji, która wykluczyła go z rywalizacji.
Sukces w lidze letniej rzadko przekłada się na sezon regularny w NBA, ale eksperci już teraz wskazują na to, że Holmgren może być bardzo poważnym zagrożeniem dla Wembanyamy w kontekście walki o miano najlepszego pierwszoroczniaka sezonu 2023/24. Panowie mają podobne warunki fizyczne i podobny zakres umiejętności. W Oklahomie nie mogą się doczekać Holmgrena w rotacji swojej drużyny, bowiem wierzą, że będzie graczem wokół którego można budować ekipę gotową do walki z czołówką Zachodniej Konferencji.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
