Joel Embiid mimo trapiących go problemów zdrowotnych rozegrał bardzo przyzwoity mecz. Kameruńczyk zawiódł tylko raz, a brutalną konsekwencją jego potknięcia okazała się porażka. Dwa pudła z linii rzutów osobistych dopełniły spektakularną katastrofę Sixers. Nieprawdopodobna remontada Hawks stała się faktem.
Któż z kibiców, analityków i dziennikarzy mógł spodziewać się takiego finału spotkania numer 5. Sixers dominowali przez większą część meczu. Ich przewaga sięgała nawet 26-punktów. Embiid mimo problemów z nogą bez większych problemów punktował, a bardzo solidne wsparcie dostarczał Seth Curry (7/12 zza łuku). Po trzech kwartach podopieczni Riversa prowadzili 18-punktami. Ostatnia odsłona miała być już tylko formalnością. Nikt nie przewidywał katastrofy.
Ostatnie 12 minut należało niespodziewanie do ekipy z Atlanty. W pierwszych minutach kwarty impuls do ataku dał Lou Williams. Popularny „Sweet Lou” w krótkim czasie zdobył 13 punktów i rozdał dwie asysty. Hawks zaczęli wierzyć, że niemożliwe nie istnieje. Po Williamsie sprawy w swoje ręce wziął Trae Young, który wzorem starszego kolegi rzucił również 13 oczek. Całkowicie rozbici gospodarze nie potrafili się pozbierać, a gwoździem do trumny okazały się dwa pudła Embiida z linii rzutów osobistych. Hawks kradną wygraną i wracają do Atlanty, by zamknąć serię. Sixers na własne życzenie przegrali wygrany mecz.
Kompromitująca porażka musiała mocno wstrząsnąć Embiidem, który po spotkaniu zbojkotował spotkanie z mediami. Zazwyczaj dobrze czujący się w kontaktach z mediami Kameruńczyk nie udźwignął ciężaru konfrontacji z trudnymi pytaniami dziennikarzy. Lęk przed mediami okazał się silniejszy. Lider Philli pokazał swoją słabość i najzwyczajniej w świecie stchórzył. Na spotkanie z dziennikarzami wyszli Doc Rivers, Ben Simmons oraz Tobias Harris.
Czy tak powinien zachowywać się lider w kluczowych momentach walki o finał konferencji? Koledzy z drużyny, trenerzy oraz kibice Sixers z pewnością liczą na bardziej męską postawę swojej największej gwiazdy. Środkowy Filadelfii będzie miał okazję do rehabilitacji. Jeżeli jedynka wschodu nadal chce pozostać w grze, najbliższe spotkanie w State Farm Arena musi rozstrzygnąć na swoją korzyść. Game 6 odbędzie się w nocy z piątku na sobotę o godzinie 1.30 czasu polskiego. To trzeba zobaczyć!
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Ostatnia szansa dla Bena Simmonsa? Trener wskazuje drogę do sukcesu
- NBA: Gorączka Las Vegas jednak nie dla Mavs? Liga nie zamyka się na inne możliwości
- NBA: Mogą mieć chrapkę na Kevina Duranta. Pod konkretnym warunkiem
- NBA: Zagrał znakomity sezon. Teraz chce to samo pokazać w Polsce!
- NBA: Nigdy nie widzieliśmy najlepszej wersji Michaela Jordana?!
- NBA: Skandal sędziowski! Aż cztery błędy w końcówce wypaczyły wynik!
- NBA: Jasna deklaracja lidera Pacers. Interesuje go tylko jedno!
- NBA: Czy warto kopać się z koniem? Anthony Davis odpowiedział
- Trampki Converse za połowę ceny! 420 modeli w promocji!
- Draft Camp Junior – koszykarska przygoda dla najmłodszych