Minęło kilka dni od pierwszej dużej wymiany tego lata. Klubowe barwy zmienił Desmond Bane, za którego Orlando Magic musieli oddać aż cztery wybory w pierwszej rundzie draftu. Wielu fanów uważa, że Magic przepłacili, jednak to wcale nie takie oczywiste.



Przypomnijmy ostateczny kształt wymiany – 15 czerwca Orlando Magic pozyskali Desmonda Bane’a z Memphis Grizzlies, oddając w zamian Kentaviousa Caldwella-Pope’a, Cole’a Anthony’ego, cztery wybory w pierwszej rundzie draftu (w tym trzy niechronione) oraz prawo do jednej zamiany picków. Ruch ten pozwala Grizzlies przegrupować się po chaotycznym sezonie, daje im większą elastyczność w kontekście nowego kontraktu dla Jarena Jacksona Jr. i zapewnia prawdziwy arsenał picków, które mogą wykorzystać przy kolejnych transakcjach.

Dlaczego Magic zdecydowali się na takie posunięcie? Ostatnie lata pokazały, że zespół ma ogromny potencjał, którego jeszcze nie udało się w pełni zrealizować. W zakończonym sezonie, stale nękani kontuzjami, zajęli siódme miejsce w Konferencji Wschodniej. Trójka ich najlepszych zawodników – Paolo Banchero, Franz Wagner i Jalen Suggs – spędziła wspólnie na parkiecie zaledwie 97 minut.

Ich głównym atutem była defensywa. Stanowili drugą – po Oklahoma City Thunder – najlepszą obronę ligi (109,1 defensive rating), a ich formacja po tej stronie parkietu nie miała praktycznie żadnych słabych punktów. Na drugim biegunie znajdował się atak. Byli zdecydowanie najsłabszą ofensywnie drużyną w play-offach. Głównym powodem był tragiczny spacing – Magic trafiali za trzy ze skutecznością 31,8%, co było zdecydowanie najgorszym wynikiem w całej lidze.

Bane lekiem na całe zło?

Wiele osób unosi brwi na widok tak wysokiej ceny za gracza, który nigdy nie wystąpił w Meczu Gwiazd. Bane udowodnił jednak swoją wartość jako skuteczny zawodnik w ofensywie. Na przestrzeni trzech ostatnich sezonów notował średnio 21,1 punktu, 5,3 zbiórki i 5 asyst na mecz.

Największy atut Bane’a to zarazem odpowiedź na najpilniejszą potrzebę Magic. Trafiał on w dotychczasowej karierze średnio 41% rzutów za trzy. Nieważne, czy po podaniu, czy po koźle – jest jednym z najlepszych strzelców obwodowych w NBA. Dość powiedzieć, że w zeszłym sezonie tylko Stephen Curry był skuteczniejszy w rzutach po zasłonie. Jestem przekonany, że sama obecność Desmonda otworzy drogę do kosza dla Wagnera i Banchero i pozwoli odblokować pełnię ich ofensywnego potencjału.

Co z obroną, która stała się znakiem rozpoznawczym zespołu z Florydy? Rzucający nie jest w tym aspekcie asem, ale – w przeciwieństwie do Trae’a Younga czy Anfernee Simonsa (innych graczy łączonych z Magic) – nie stanowi oczywistego celu do ataku dla drużyny przeciwnej. Dobrze pracuje na nogach, a silna budowa ciała pozwala mu momentami zmieniać krycie na większych rywali. Miłym dodatkiem jest ponadprzeciętna – jak na jego pozycję – aktywność na tablicach. Przy odpowiednim zaangażowaniu jest w stanie wpasować się w zespół z Orlando.

Desmond nie jest klasycznie rozumianą gwiazdą. Nie poprawia znacząco sytuacji Magic na rozegraniu, co nadal wydaje się sporą dziurą w drużynie. Jest jednak graczem solidnym, z oczywistymi mocnymi stronami, które obecnie pożądane są przez większość ligowych drużyn. Pojawiają się jednak obawy, że Magic za swój nowy nabytek przepłacili.

Rynek reguluje cenę

W 2022 roku Minnesota Timberwolves przepłacili, pozyskując Rudy’ego Goberta za cenę pięciu wyborów w pierwszej rundzie draftu. W ostatnich latach regularnie zajmują pozycję wśród topowych defensyw ligi, a miesiąc temu drugi raz z rzędu zameldowali się w Finałach Zachodu.

W 2024 roku New York Knicks przepłacili, wysyłając do Brooklynu pięć wyborów w pierwszej rundzie draftu w zamian za Mikala Bridgesa. Nie zaliczył on świetnego sezonu, ale wystąpił we wszystkich 82 meczach, grając średnio 37 minut, a następnie pomógł Knicks awansować do ich pierwszych Finałów Wschodu od 25 lat.

Głosy o zbyt dużej cenie pojawiły się też, gdy Indiana Pacers pozyskiwali Pascala Siakama (cena: trzy picki i Bruce Brown) – wszyscy widzimy, dokąd ta wymiana ich zaprowadziła. Desmond Bane nie jest gwiazdą formatu Spicy-P, ale działacze w Orlando wiedzą, że stanowi odpowiedź na główne braki ich składu.

Czy cena za Bane’a była wysoka? Tak, bez wątpienia. Jednocześnie to dobry ruch ze strony Magic. W lidze, w której w siedmiu ostatnich latach mieliśmy siedmiu różnych mistrzów, a na Wschodzie brakuje hegemonów, Orlando zrobiło ważny krok, by włączyć się do walki o najwyższe cele.

Draft to świetne narzędzie, które pozwoliło Magic zbudować trzon zespołu. Teraz przyszedł czas, by wprawić picki w ruch – celem zerwania z łatką ligowego średniaka. Podobnego zdania wydaje się być sam Bane:

— Czas zacząć wygrywać […] Nie twierdzę, że te wybory w drafcie nie miały wartości, ale trafiłyby do zespołu, który i tak ma już sporo młodego talentu. Mamy też dużo jakościowych zawodników na szczycie składu, więc uważam, że to idealny moment, by organizacja podjęła taką decyzję.


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments