Darren Collison postanowił po kilku latach rozłąki wrócić na stare śmieci. W tym samym czasie Washington Wizards porozumieli się z Mikem Scottem.
Jeszcze trzy tygodnie temu zawodnik Kings zapowiadał, że chce zostać w Sacramento nawet jeśli władze klubu wybiorą podczas draftu topowego rozgrywającego. Wybór Królów padł na niezwykle utalentowanego De’Aarona Foxa, który jak sam mówi czuje, że jest najlepszym zawodnikiem tego draftu. Nie bez powodu jego zdanie podziela John Wall, a zarząd Lakers do końca wahał się pomiędzy wyborem Balla i właśnie byłym zawodnikiem Kentucky. Oprócz Foxa w składzie Kings podczas przyszłych rozgrywek znajdą się też inne młode koty jak np. świeżo podpisany Bogdan Bogdanović czy Buddy Hield.
Władze klubu postanowiły, więc zacząć proces przebudowy od samego początku. Najpierw zwolnili Arrona Affalo by następnie zrezygnować z negocjowania kontraktu Darrena Collisona. Chętnych na usługi rozgyrwającego było kilku m.in. New York Knicks czy Milwaukee Bucks. Zawodnik postanowił jednak postawić na sprawdzony zespół i związał się z zespołem Pacers. Nowa umowa opiewa na kwotę 20 milionów za 2 lata gry. Po stracie Jeffa Teague’a włodarze Indiany szukali natychmiastowego wzmocnienia pozycji rozgrywającego. Collison grał dla Pacers w latach 2010-2012, będąc ich pierwszym playmakerem. Podczas ubiegłych rozgrywek rozgrywający notował dla Kings statystyki na poziomie 13.2 punktów, 4.6 asyst i strzelając 48 FG% oraz 42 3PT%.
Ciekawego zawodnika podpisali również Czarodzieje. Mike Scott, bo o nim mowa nie będzie za dobrze wspominał ostatnich kilku miesięcy. Na początku listopada władze Atlanty ogłosiły, że skrzydłowy opuści najbliższe cztery tygodnie z powodu kontuzji kolana. Uraz nie wymagał operacji, potrzebna była tylko rehabilitacja. Po powrocie zawodnik nie mógł jednak wrócić do formy jaką prezentował jeszcze przed rokiem.
Ostatecznie władze klubu straciły cierpliwość i 23 lutego bieżącego roku wytransferowały go wraz z prawami do Cenka Akyola oraz zobowiązaniami gotówkowymi do Phoenix Suns w zamian za chroniony wybór z top-55 II rundy tegorocznego draftu. Koszulki meczowej Scott jednak nie zdążył ubrać, ponieważ następnego dnia po transferze został zwolniony. Od tego momentu wciąż jest wolnym agentem, a żaden zespół nie wykazywał chęci by podpisać z nim kontrakt. Ostatecznie pomocną dłoń wyciągnęli Washington Wizards. Stołeczny klub ma zawrzeć z nim minimalny kontrakt warty 1.7 miliona dolarów. Mimo ostatnich ciężkich miesięcy Scott w przeszłości wyróżniał się jako bardzo uniwersalny rezerwowy, będąc kluczową postacią Atlanty Hawks z genialnego sezonu 2014/2015. Skrzydłowy jest kolejnym wzmocnieniem ławki rezerwowych po Jodie Meeksie. Jeśli obydwóm zawodnikom dopisze zdrowie oraz solidna forma Wizards mogą stać się jednym z potentatów do obalenia LeBrona Jamesa na Wschodzie.