Brooklyn Nets wciąż pozostają jedną z większych ligowych zagadek. Zespół nie mógł ostatnich tygodni zaliczyć do udanych, a czas na decyzję dotyczącą ewentualnej wymiany kurczy się przed lutowym deadlinem nieubłaganie. Jak donoszą amerykańskie media, klub zadecydował o tym, wokół kogo będzie budować drużynę w kolejnych latach.
Po przyjściu na Brooklyn wartość Mikala Bridgesa zaczęła gwałtownie rosnąć. W wymianie Kevina Duranta Nets dokonali zmiany warty, pozyskując kolejnego lidera, który od pierwszych spotkań doskonale odnalazł się w nowym środowisku. Skrzydłowy znany był ze swojej defensywy, jednak okazało się, że jeżeli da się mu więcej swobody na parkiecie i piłkę do rąk, będzie stanowił o sile zespołu także w ataku.
I wiele wskazuje na to, że Nets będą trzymać się tej taktyki. Jak donosi Adrian Wojnarowski z ESPN, drużyna nie ma zamiaru wymieniać pożądanego przez wiele klubów zawodnika i wokół niego zamierza prowadzić dalszą przebudowę.
27-letni Bridges ma przez sobą jeszcze kilka lat, aby osiągnąć fizyczny prime. Brooklyn od początku sezonu stawia sobie za cel sparowanie go z 22-letnim dopiero Camem Thomasem. Takie rozwiązanie ma być intratne dla obu stron, a drużynie zapewnić trzon na przyszłość. – To była najważniejsza rzecz i właśnie to mnie osobiście frustrowało. Kiedy [Thomas] ma wielkie mecze, [ja] miewam słabsze. Gdybyśmy oboje punktowali w ataku całkiem dobrze, bylibyśmy trudni do pokonania – stwierdził Bridges na jednej z konferencji.
Skrzydłowy notuje w obecnym sezonie 20,7 punktów na 45% z gry i 3,7 asyst. Obie wartości są najwyższymi dla zawodnika w dotychczasowej karierze.
Nets tymczasem przegrali 10 z ostatnich 12 spotkań, dwukrotnie zwyciężając przy tym z Pistons. Serię pięciu porażek z rzędu klub spróbuje przełamać w nocy z piątku na sobotę w meczu przeciwko Thunder.
Obserwuj mnie na Twitterze (X) -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter