New York Knicks znajdują się na fali wznoszącej, grając obecnie najbardziej efektywny basket w lidze. Imponująca seria zwycięstw spowodowała, że wiele zaczęło mówić się o przyszłości drużyny, a szczególnie jej najnowszego bohatera, Immanuela Quickley’a. Na jaką propozycję przedłużenia umowy może liczyć najbliższego lata rozgrywający?
W off-season New York Knicks spełnili najważniejsze postanowienie ostatnich lat. Eksperyment z Jalenem Brunsonem opłacił się, a klub wreszcie sięgnął po rasowego rozgrywającego. W nocy z niedzieli na poniedziałek po dwóch dogrywkach ekipa z Big Apple pokonała Boston Celtics, odnosząc tym samym dziewiątą kolejną wygraną. Tę noc zapamięta szczególnie Immanuel Quickley, który w postaci 38 oczek poprawił swój rekord kariery i w decydującym momencie wziął na siebie ciężar zdobywania punktów.
To spotkanie sprowokowało dyskusję na temat przedłużenia umowy Quickley’a, które zawodnik podpisać może już tego lata. Po niemrawym początku sezonu zawodnik wszedł w ostatnich tygodniach na wysokie obroty, myśląc już o pieniądzach, które zaoferować mogą mu już za kilka miesięcy Knicks. Jak wspomina Bobby Marks z ESPN, 23-latek może jedynie pomarzyć o umowach, które otrzymali w ubiegłym roku Jordan Poole (140/4), czy Tyler Herro (130/4), jednak w jego zasięgu może znaleźć się kwota pokroju 95 mln dolarów płatnych w cztery lata. Taki kontrakt otrzymał w październiku od Hawks De’Andre Hunter, jednak jak zaznacza dziennikarz, skrzydłowi jego pokroju są w lidze wyjątkowo mocno cenieni.
Mówi się także, że Knicks gotowi są rozbić bank bardziej kosztem zatrzymania na dłużej Quentina Grimesa, czy Josha Harta, a na pozycji rezerwowego rozgrywającego mogą oczekiwać zawodnika lepiej broniącego od Quickleya. Immanuel może i ma tzw. szybkie ręce i dobrze porusza się na nogach, jednak fizjonomią mocno traci w starciu z bardziej rosłymi przeciwnikami. Kolejną kwestią jest nieregularność i nie najlepsza decyzyjność, które przy wzroście oczekiwań w Nowym Yorku mogą okazać się sporym problemem.
Obserwuj mnie na Twitterze -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter