Cleveland Cavaliers w niezwykle imponującym stylu rozpoczęli tegoroczne rozgrywki, ale ich 15 zwycięstw z rzędu nie zdołało nawet zbliżyć się do najdłuższej tego typu serii w historii NBA. Kto może pochwalić się rekordem, który obecnie wydaje sie niemal nieosiągalny i czy był to najlepszy zespół, jakie kiedykolwiek oglądaliśmy na amerykańskich parkietach?
O tym, kto zasługuje na miano największej dynastii w historii NBA, można byłoby dyskutować dniami i nocami. Bez wątpienia w tego typu rozmowie wymienieni zostaną Los Angeles Lakers czy Boston Celtics, ale dla niektórych faworytem są Chicago Bulls, Golden State Warriors, San Antonio Spurs czy nawet Miami Heat.
Decydującym aspektem są bez wątpienia wywalczone tytuły mistrzowskie, a także sam udział w wielkim finale. Przyjrzymy się jednak drodze, którą zespoły muszą pokonać, by być ostatecznie w stanie powalczyć o najwyższe laury. Jakie zespoły mogą pochwalić się najdłuższą serią zwycięstw w rozgrywkach zasadniczych?
1. Los Angeles Lakers — 33 zwycięstwa [1971/72]
To był prawdopodobnie jeden z najlepszych zespołów tamtej ery. Los Angeles Lakers z początku lat 70. mieli w swoim składzie ofensywne bestie w osobach Gaila Goodricha (25,9 punktu, 4,5 asysty) oraz Jerry’ego Westa (25,8 punktu, 9,7 asysty, 4,2 zbiórki), starszego, ale wciąż bestialskiego w starciu z rywalem Wilta Chamberlaina (14,8 punktu, 19,2 zbiórki), a także notującego średnie na poziomie double-boule Happy’ego Hairstona (13,1 punktu, 13,1 zbiórki).
Lakers rozpoczęli ten sezon po kolejnym rozczarowaniu w play-offach, które tym razem było dla nich porażką w finale konferencji z Milwaukee Bucks napędzanych przez niejakiego Lewa Alcindora, znanego nieco później jako Kareem Abdul-Jabbar. Wcześniej Jeziorowcy przegrali wielkie finały NBA m.in. w 1970, 1969, 1968, 1966, 1965, 1963 czy 1962, a wszystko to — z wyjątkiem 1970, kiedy to musieli uznać wyższość New York Knicks — w starciach z Boston Celtics.
Przygoda Wilta Chamberlaina z Miastem Aniołów, jak i cała jego kariera, dobiegały nieubłaganie końca i była to jedna z ostatnich szans, by do pierścienia z Philadelphia 76ers dorzucić również mistrzostwo z Lakers. Buty na kołku niedługo miał zawiesić również Jerry West, który w tamtym momencie wciąż czekał na swój jedyny tytuł, choć na swoim koncie miał już MVP przegranych finałów z 1969.
W 1972 roku wszystko wreszcie się zgrało, a Lakers po raz pierwszy od 1954 roku — wówczas jeszcze jako Minneapolis Lakers — wywalczyli mistrzostwo NBA. Tamta ekipa Jeziorowców była wręcz napakowana talentem, zaliczając po drodze serię 33 zwycięstw z rzędu, od 5 listopada 1971 roku do 9 stycznia 1972, kiedy to zatrzymali ich Bucks. Ostatecznie LAL zamknęli rozgrywki z bilansem 69-13.
W składzie Jeziorowców znajdował się wówczas również niesamowity Elgin Baylor. Kiedy Lakers śrubowali jednak rekord, kariera skrzydłowego dobiegała już końca. „Rabbit” przez lata był jednym z najlepszych zawodników świata, choć nigdy nie sięgnął po tytuł MVP. Nie pomógł nawet sezon, w którym zdobywał średnio 38,3 punktu, 18,6 zbiórki oraz 4,6 asysty na mecz. Wyżej w głosowaniu od Baylora znalazło się wówczas aż trzech graczy, ale nie byle jakich — Bill Russell, Wilt Chamberlain oraz Oscar Robertson.
Oficjalna wersja mówi, że Baylor zakończył karierę z uwagi na liczne, nieopuszczające go od dwóch lat kontuzje. O ile miało to z pewnością ogromny wpływ na, to sam zawodnik w swojej autobiografii przedstawia jednak nieco inną wersję wydarzeń. W pewnym momencie sezonu 1971/72 Bill Sharman, ówczesny szkoleniowiec Lakers, wezwał Elgina do swojego biura.
— Sharman nie chciał marnować czasu, prawie w ogóle na mnie nie patrzył. „Od jutra do wyjściowej piątki wskakuje Jim McMillian. Zasłużył na szansę. Co o tym myślisz?”. Co o tym myślę? Myślę, że chcę wywrócić biurko Sharmana do góry nogami. Chcę się na niego rzucić. A więc tak to się wszystko kończy? Zastąpiony przez dzieciaka. Koniec — czytamy w Hang Time: My Life in Basketball.
Po krótkiej chwili Baylor zdołał wydusić z siebie coś o emeryturze. Sharman natychmiast poinformował go, że choć ma jeszcze dwa lata kontraktu, to wszystkie zaległości zostałyby mu wypłacone, że należy to przedyskutować i skonsultować się z kierownictwem zespołu. Elgin nie czekał jednak na więcej szczegółów.
– Powiedziałem „Tak, to właśnie zrobię. Odejdę na emeryturę”. A więc po dziewięciu meczach sezonu zasadniczego 1971/72 odszedłem na emeryturę. Tak po prostu. Bez fanfar. Bez pożegnalnej trasy. Bez spektakularnego pożegnania. Po prostu odszedłem. Spotkanie z Sharmanem uważam za wskazanie mi drzwi, bym wyszedł. Więc wyszedłem.
Baylor nie był zatem częścią aktywnej rotacji Lakers, gdy ci rozpoczynali swoją serię 33 zwycięstw z rzędu (Jeziorowcy rozpoczęli ją dokładnie tej samej nocy, kiedy Baylor ogłosił zakończenie kariery). Nie ulega jednak wątpliwości, że zapisał się na kartach historii jako jeden z najlepszych zawodników organizacji. Gorąco polecamy autobiografię zawodnika.
2. Golden State Warriors — 28 zwycięstw [2014/15 — 2015/16]
Golden State Warriors to pierwszy na liście zespół, który swój wyczyn rozdzielił na dwa sezonu. Dynastia — bo tak należy nazywać ekipę, która pięć lat z rzędu meldowała się w finałach NBA, wygrywając trzy z nich — prowadzona przez Steve’a Kerra zamknęła rozgrywki 2014/15 czterema zwycięstwami, z kolei następny sezon rozpoczęła od bilansu 24-0.
Warriors jeszcze bez Kevina Duranta powstrzymali dopiero Milwaukee Bucks. W pierwszej piątce Kozłów pojawili sie wówczas Giannis Antetokounmpo i Khris Middleton, ale to nie oni odgrywali tamtej nocy pierwszoplanowe role. Świetny występ zaliczył Greg Monroe, zdobywca double-double w postaci 28 punktów i 11 zbiórek. Jabari Parker dorzucił 19 „oczek”, O.J. Mayo zdobył ich 18, z kolei Michael Carter-Williams do 17 punktów dołożył jeszcze siedem asyst i pięć przechwytów.
Warriors zawiodła tamtej nocy skuteczność zza łuku (6/27). Wstrzelić się nie mogli przede wszystkim Stephen Curry (2/9) czy Klay Thompson (2/7), a na wysokości zadania nie stanęli również zadaniowcy, jak np. Andre Iguodala (0/4) czy Leandro Barbosa (0/2). Wojownicy zakończyli ówczesne rozgrywki z najlepszym w historii bilansem 73-9, ale pobicie wyniku Lakers było na wyciągnięcie ręki (szczególnie, że Warriors wygrali pięć kolejnych spotkań).
3. Miami Heat — 27 zwycięstw [2012/13]
Kolejny wyczyn, który miał miejsce w trakcie jednego sezonu. Miami Heat z LeBronem Jamesem, Dwyanem Wadem i Chrisem Boshem siali postrach w lidze i pewnym krokiem zmierzali po drugi z rzędu mistrzowski tytuł. Podopieczni Erika Spoelstry przez niemal cały sezon zasadniczy plasowali się na pierwszym miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej, ale tuż za ich plecami na wpadkę czekali New York Knicks.
Fantastyczna seria zwycięstw rozpoczęła się, kiedy Heat legitymowali się bilansem 30-14, z kolei NYK byli 30-15. Kiedy 27 marca 2013 roku ekipa z Florydy przygotowywała się do starcia z Chicago Bulls, ich przewaga nad nowojorczykami wynosiła już zawrotne 13 zwycięstw. Byki zdołały jednak tamtej nocy powstrzymać Heat, co na koniec rozgrywek zasadniczych pozwoliło im ostatecznie przeskoczyć Atlanta Hawks. Seria Miami zakończyła się zatem na 27 wygranych, co było wówczas drugim najlepszym wynikiem w historii.
Pozostałe zespoły w klasyfikacji:
4. Houston Rockets — 22 zwycięstwa [2007/08]
5. Washington Capitols — 20 zwycięstw [1947/48 — 1948/49]
5. Milwaukee Bucks — 20 zwycięstw [1970/71]
7. Los Angeles Lakers — 19 zwycięstw [1999/00]
7. Boston Celtics — 19 zwycięstw [2008/09]
7. San Antonio Spurs — 19 zwycięstw [2013/14]
7. Atlanta Hawks — 19 zwycięstw [2014/15]
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!