Skoro Klay Thompson wrócił, teraz Golden State Warriors czekają na Jamesa Wisemana, z którym nadal wiążą spore nadzieje, choć nazwisko wysokiego pojawiało się parę razy w pogłoskach transferowych. Niewykluczone jednak, że w San Francisco dadzą mu szansę, gdy w końcu wróci.
Golden State Warriors wybrali Jamesa Wisemana z 2. numerem w drafcie 2020 roku. W debiutanckich rozgrywkach wystąpił w 39 meczach i notował na swoje konto średnio 11,5 punktu i 5,8 zbiórki trafiając 51,9 FG%. Doznał niestety urazu łąkotki i w kwietniu minionego roku potrzebował operacji. W listopadzie otrzymał od lekarzy zgodę na rozpoczęcie treningów z drużyną i prognozowano, że wróci do gry mniej więcej w tym samym czasie co Klay Thompson.
Tymczasem okazuje się, że Wiseman w grudniu przeszedł dodatkową operację, która miała na celu uporanie się z powracającą opuchlizną. Ta sprawiała, że sztab medyczny nie był w stanie określić, kiedy wysoki będzie gotowy do gry. Lepszym rozwiązaniem była więc operacja, która ma na celu przyspieszenie procesu. W tym jednak momencie nie wiadomo, kiedy Wiseman dokładnie wróci do gry. Trenuje indywidualnie i wkrótce ma wejść w treningi 3 na 3, a potem 5 na 5.
– Rehabilitacja przebiega dobrze. Z kolanem jest coraz lepiej – mówi trener Steve Kerr. – Ma dobrą energię, widać to w trakcie treningów. Dobrze widzieć uśmiech na jego twarzy – dodał. Teraz wyzwaniem dla Warriors będzie włączenie Wisemana do rotacji. Nie da się ukryć, że to gracz o bardzo dużym potencjale, ale w rotacji GSW jest naprawdę dużo talentu, który trzeba połączyć w jedną zgrabną całość. Steve Kerr ma zatem spory ból głowy i problem bogactwa.