Tuż przed rozpoczęciem sezonu 2021/22, Los Angeles Lakers mają niemały ból głowy. Muszą odpowiednio zadbać o to, by LeBron James i spółka utrzymali formę w przekroju sezonu i do play-offów przystąpili w optymalnej dyspozycji. Tymczasem LBJ wcale nie ma zamiaru odpuszczać.
To będzie 19. sezon w karierze LeBrona Jamesa. Już w poprzednim dostał sygnał ostrzegawczy, gdy kontuzja – spowodowana co prawda w nieszczęśliwym wypadku – zmusiła go do długiego odpoczynku. Jak więc Los Angeles Lakers podejdą do kwestii zarządzania zdrowiem swojego lidera w kolejnych rozgrywkach? Niewykluczone, że sam LBJ będzie decydował o tym, kiedy zwiększać, a kiedy zmniejszać swoje obciążenie.
– Nie gram w koszykówkę myśląc o kontuzjach – stwierdził w rozmowie z ESPN. – Muszę także przyznać, że czuję się gorzej, gdy gram mniej… – dodał. Można odnieść wrażenie, że tylko LBJ mógł powiedzieć coś takiego. Przez lata był -i nadal jest – wzorem do naśladowania w kontekście przygotowania fizycznego. Doskonale wie, na jak dużo może sobie pozwolić i jakie jest “optymalne zużycie” jego organizmu w przekroju całego meczu.
Nie da się ukryć, że James jest jednym z najbardziej zapracowanych graczy, jakich kiedykolwiek oglądaliśmy na parkietach NBA. Jego obowiązki rozciągają się od obrony po atak przez rozegranie, rzucanie i kreowanie. To nie tak, że ktoś zmusza LBJ-a do brania na siebie tak dużej odpowiedzialności. Zawodnik po prostu zdaje sobie sprawę z tego, jaką może stanowić dla swojej drużyny przewagę, dlatego sam się na to godzi.
Spytany o to, czy fizycznie jest gotowy na początek sezonu, odpowiedział, że nie odczuwa już żadnego bólu, a jego ciało jest rozciągnięte w takim stopniu, w jakim miało to miejsce przed zdrowotnymi komplikacjami. – To dla mnie sygnał, że mogę wrócić na parkiet – dodał. W grudniu James skończy 37 lat, ale nie myśli jeszcze o emeryturze. Chciałby zagrać w jednej lidze ze swoim synem – Bronnym, który za 3 lata powinien zgłosić się do draftu NBA.