Rozgrywający Utah Jazz wrócił już do bańki w Orlando i rozpoczyna kwarantannę. Nie zagra w kolejnym meczu swojego zespołu. Złe wieści otrzymali natomiast Boston Celtics. Ekipa Brada Stevensa musi sobie radzić bez kontuzjowanego Gordona Haywarda.
Skrzydłowy Boston Celtics nabawił się kontuzji kostki w pierwszym meczu serii play-off przeciwko Philadelphii 76ers. Zdarzenie miało miejsce w czwartej kwarcie spotkania. Już pierwsze sygnały wskazywały na to, że mamy do czynienia z poważniejszym urazem. Lekarze określili go jako skręcenie kostki trzeciego stopnia i według prognoz Gordon Hayward będzie odpoczywał minimum cztery tygodnie.
To oznacza, że zawodnik nie dokończy serii z Filadelfią i nie zagra w ewentualnej kolejnej rundzie, jeśli Celtics uda się awansować. W tym momencie zespół z Bostonu prowadzi 1-0. Brak Haywarda oznacza więcej pracy dla Marcusa Smarta i Jaylena Browna, którzy muszą stanowić wsparcie dla wyrastającego na lidera Jaysona Tatuma. Hayward z kolei planował w międzyczasie opuścić bańkę z powodu zbliżających się narodzin dziecka.
Nieco lepsze informacje otrzymali Utah Jazz, którzy po ekscytującym pierwszym meczu rundy z Denver Nuggets czują ogromny niedosyt. Ekipa z Salt Lake City poinformowała, że Mike Conley, który opuścił Orlando z powodu narodzin dziecka, wrócił już do bańki i rozpoczął czterodniową kwarantannę. Na pewno nie zagra w drugim starciu ekip, ale panuje optymizm, że dostanie światło na spotkanie numer trzy.
Pod nieobecność Conleya ogrom obowiązków spadło na barki Donovana Mitchella. Ten dwoił się i troił notując przeciwko Nuggets 57 punktów, ale to ostatecznie nie wystarczyło, by zrobić kluczową różnicę. Conley miał lepsze i gorsze chwile dostosowując się do potrzeb nowej drużyny, ale jego doświadczenie na pewno by się Quinowi Snyderowi przydało. W 47 meczach sezonu notował średnio 14,4 punktu, 4,4 asysty trafiając 40,9 FG% i 37,5 3PT%.
NBA: Gortat, Chanas i Pacuda w studiu – dwie godziny o NBA i nie tylko!
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET