To cały czas ten sam problem. Boston Celtics mierzyli się z nim już w poprzednich rundach. Chodzi bowiem o zdrowie Roberta Williamsa. Jego kolano po kontuzji nie wróciło do pełnej sprawności, ale zawodnik chce za wszelką cenę pomóc drużynie, więc gdy tylko czuje się lepiej, wychodzi na parkiet.
Robert Williams III to bez cienia wątpliwości jedna z najważniejszych postaci w rotacji Boston Celtics i wpływa na to fakt, że jego obecność w obronie usprawnia działania całego bloku. Młody gracz dysponuje znakomitymi warunkami fizycznymi i z każdym kolejnym miesiącem nabiera coraz więcej doświadczenia, co przekłada się na efektywność jego gry. Dlatego właśnie Celtics nie chcą odsunąć go od gry na dobre i pozwalają grać, gdy tylko ból jest do zniesienia.
Ostatnie doniesienia wskazują jednak na to, że w meczu numer dwa finałów możemy Williamsa nie zobaczyć. Utrata tak kluczowej postaci może być dla trenera Ime Udoki kłopotliwa. Zazwyczaj część minut Williamsa przejmował Daniel Theis, który również ma swoje walory, ale pewnych przewag nie jest w stanie stworzyć tak skutecznie, jak robi to Williams. W meczu numer jeden bardzo dobrze krył w okolicach obręczy, ale był także w stanie utrzymać przed sobą niższych graczy na obwodzie po zmianach krycia.
Niewykluczone, że status zawodnika wyjaśni się tuż przed startem meczu. To może być również zasłona dymna ze strony Celtics, by namieszać nieco w rozwiązaniach, jakie na mecz numer dwa wypracowali Golden State Warriors. W takich sytuacjach niemal wszystkie chwyty są dozwolone, nawet takie, których sztaby nie stosują bezpośrednio na parkiecie. Nie ma z kolei obaw, co do dostępności Marcusa Smarta. Przypomnijmy, że ten w serii z Miami Heat mocno skręcił kostkę.
Starcie numer dwa już kolejnej nocy. Boston Celtics prowadzą w serii 1-0 i spróbują urwać w San Francisco jeszcze jeden mecz. Jeśli uda im się ta sztuka, do domu będą wracać z prowadzeniem 2-0 i szansą na zamknięcie finału sweepem, co byłoby potężną niespodzianką, bowiem większość ekspertów wskazywała na to, iż mistrzostwo padnie łupem Golden State Warriors.