Carmelo Anthony został już chyba na stałe naznaczony brzemieniem potępienia. Dopiero co umilkły echa słów Phila Jacksona, a już pojawiły się informacje o nowych, nie do końca chwalebnych opiniach o graczu. Tym razem pochodzących od jego byłego trenera, George’a Karla.
Karl szykuje się do wydania w styczniu książki zatytułowanej Furious George, jednak już teraz poznaliśmy ciekawe smaczki z jej treści. Carmelo był dla mnie prawdziwą zagadką podczas tych 6 lat, gdy go trenowałem – wspomina były trener Denver Nuggets, gdzie pracowali ze sobą obaj panowie. Z tym akurat ciężko się nie zgodzić. Wielu już próbowało odkryć, co dokładnie siedzi w głowie obecnego zawodnika Knicks. Dalej robi się jednak jeszcze ciekawiej – Był najlepszym ofensywnym zawodnikiem jakiego trenowałem. Był także użytkownikiem ludzi, uzależnionym od blasku reflektorów i niechętnie się nim dzielącym. Wspomniany użytkownik ludzi [user of people w oryginale wypowiedzi] to dosadne określenie ukute przez Karla, oskarżające Anthonyego o przedmiotowe traktowanie osób, wykorzystywanie ich.
– Naprawdę doprowadzał mnie do szału swoim niskim zapotrzebowaniem gry w defensywie. Nie był w ogóle zaangażowany w twardą, ciężką pracę nad zatrzymaniem przeciwnika. Moim ideałem – i prawdopodobnie ideałem każdego innego trenera – jest sytuacja, gdy twój najlepszy zawodnik jest jednocześnie liderem drużyny. Ale przez swoją grę tylko po jednej stronie boiska, Carmelo dał do zrozumienia, że nie mógłby zostać liderem Nuggets, nawet pomimo tego że, jak sam mówił, chciał nim być. Karl wyłuszczył więc to, co chodzi po głowie wielu kibicom – Anthony nie posiada odpowiedniej motywacji ani osobowości do stania się pełnowymiarowym graczem klasy all-star. Drzemie w nim jednak niezrealizowany potencjał, którego były trener nie potrafi mu odmówić.
W książce obrywa się także m. in. Kenyonowi Martinowi oraz J.R. Smithowi, którzy wespół z Melo zostają ochrzczeni rozpuszczonymi bachorami, a środowisko Smitha zostaje opisane znanym ostatnio określeniem posse, które przyniosło falę krytyki na wspomnianego już Phila Jacksona.
Krasomówcze określenia wspólnych przygód z Melo zostały skwitowane opisem jego transferu, który był słodkim wyzwoleniem dla trenera i drużyny, niczym przekłucie pęcherza. Wyciek wszystkich tych rewelacji na pewno nie zaszkodzi książce w momencie jej premiery. Księgarnie mogą zapewne domówić kilka transz lektury. Jedno jest pewne – George Karl prowokuje zawodników, którzy raczej nie wstrzymują się z mówieniem tego, co myślą. Możemy spodziewać się zatem kilku ciekawych ripost w najbliższym czasie.