Draft 2021 zbliża się wielkimi krokami (29 lipca). Jeden z najbardziej perspektywicznych młodych prospektów – Cade Cunningham – wskazał zespół, do którego najbardziej chciałby trafić. Trudno uznać jego wybór za niespodziankę.
– Kocham Detroit. Kocham to miasto – powiedział Cunningham podczas niedawnej rozmowy z mediami. – Słuchałem już nawet tamtejszej muzyki. Robiłem to na długo przed loterią draftu. Jestem już zaznajomiony z kulturą Detroit. – stwierdził. Takie podejście obrońcy pokazuje jego ogromną pewność siebie oraz skłonność do zaskarbienia sobie sympatii kibiców z Detroit jeszcze przed uściśnięciem ręki Adama Silvera czwartkowej nocy.
Dużo kontrowersji wzbudziła decyzja 19-latka o prowadzeniu przed-draftowych rozmów jedynie z jedną organizacją. – Chciałem spotkać się z drużyną, która miała pick nr 1, bo czuję, że jestem wyborem nr 1. – powiedział Cunningham, dodając, że jeśli Rockets lub jakakolwiek inna drużyna, w wyniku wymiany, nabędą pierwszeństwo wyboru, to spotka się z nimi. Taka sytuacja jest jednak mało prawdopodobna. Źródła donoszą, że organizacja z Detroit jest na tyle zdeterminowana, aby wybierać jako pierwsza, że chętni musieliby w zamian zaoferować zawodnika o statusie gwiazdorskim. W kuluarach NBA chodzą również pogłoski, że Oklahoma City Thunder złożyła Pistons ofertę składającą się z Shaia Gilgeousa-Alexandra oraz 6 picku nadchodzącego draftu. Drużyna z Motor City ofertę odrzuciła.
– Ich sztab świetnie współpracuje z młodymi zawodnikami. Poświęca im dużo czasu, wspomaga ich rozwój. Isaiah Stewart oraz Saddiq Bey na koniec sezonu byli w najlepszych drużynach pierwszoroczniaków. To wystarczający dowód. – stwierdził zawodnik, zapytany o to, czy głównym powodem jego decyzji jest fakt, że to właśnie w Detroit dysponują czołowym wyborem tegorocznego draftu.
Według najnowszych informacji Cunningham dołączył właśnie do rodziny Nike. Mówi się, że zawodnik ma być najlepiej zarabiającym na kontraktach reklamowych graczem tegorocznego draftu, co nie jest raczej niczym zaskakującym.