Minęło już ponad półtora miesiąca odkąd Damian Lillard poinformował Portland Trail Blazers o jego chęci gry w barwach innego zespołu. Rozgrywający wskazał również Miami Heat jako jego preferowany kierunek, ale do transferu w dalszym ciągu nie doszło i okazuje się, że możemy się go wcale nie doczekać.


Damian Lillard uchodzi za jednego z najlojalniejszych zawodników we współczesnej NBA. Przez lata Portland Trail Blazers nie potrafili zbudować wokół rozgrywającego zespołu z potencjałem na mistrzowski tytuł, jednak zawodnik regularnie zapewniał o chęci kontynuacji swojej kariery w PTB. Po jedenastym sezonie w Oregonie kolej rzeczy finalnie uległa zmianie. Rozgrywający poinformował włodarzy, że chciałby spróbować swoich sił w innym klubie, gdzie będzie w stanie rzucić wyzwanie czołówce.

O operze mydlanej Lillarda, Blazers oraz Miami Heat słyszał już prawdopodobnie każdy sympatyk NBA. 33-latek wskazał ekipę z Florydy jako preferowany kierunek potencjalnej wymiany, a zgodnie z informacjami zza oceanu jego agent „odstraszał” nawet inne zespoły od transferu rozgrywającego. W całej sprawie interweniowała nawet liga, która ostrzegła zarówno świtę Lillarda, jak i kolejnych śmiałków, przed podejmowaniem takich kroków.

Nie da się już jednak cofnąć tego, co miało miejsce i wydaje się, że nikt, poza Heat, nie zaryzykuje wymiany Damiana Lillarda bez bezpośredniej gwarancji rozgrywającego o chęci gry w ich barwach. Na ten moment jednak to Miami pozostaje jego preferowanym kierunkiem, choć zgodnie z doniesieniami Barry’ego Jacksona z Miami Herald strony nie poczyniły jak dotąd więszkego progresu.

Blazers wciąż nie są bowiem w żadnym stopniu zainteresowani akceptowaniem oferty Heat, która ma składać się z trzech lub czterech wyborów pierwszej rundy draftu, wyborów drugiej rundy, wymian picków, młodych zawodników oraz kilku wygasających kontraktów. Jedna z wersji mówiła również o Tylerze Herro trafiającym do trzeciego z uczestników transferu. Dziennikarz zaznacza jednak, że przedstawiciele PTB nie widzą możliwości, by „pociągnąć za spust” i przeprowadzić tego typu transfer.

Mimo wszystko NBA przygotowała się na scenariusz, w którym to Lillard – prędzej czy później – trafia do Heat. Zaledwie jeden mecz Portland Trail Blazers w przyszłym sezonie będzie transmitowany w publicznej telewizji krajowej i będzie to domowe spotkanie właśnie z Miami Heat w lutym przyszłego roku (po trade deadline).

W przeciwieństwie do Jamesa Hardena, który poszedł na otwartą wojnę z Philadelphia 76ers, w przypadku braku wymiany Lillard ma najprawdopodobniej stawić się na obozie przygotowawczym Blazers i kontynuować grę z najwyższym poziomem zaangażowania. To w połączeniu z okolicznościami (chęć trafienia wyłącznie do Miami i brak zainteresowania ofertą Heat) może oznaczać, że do transferu rozgrywającego w tym sezonie w ogóle nie dojdzie.

Jego kontrakt wygasa dopiero w 2027 roku, więc w pewnym momencie 33-latek może jednak spróbować postawić na swoim w dużo bardziej stanowczy sposób, co też sugerowały amerykańskie media z Barrym Jacksonem włącznie.

W poprzednim sezonie Dame wystąpił w 58 spotkaniach, w których to notował średnio 32,2 punkty, 7,3 asysty oraz 4,8 zbiórki na mecz, trafiając 46,3% rzutów z gry (wyrównany rekord kariery z 2020 roku), w tym 37,1% zza łuku. Rozgrywający otrzymał nominację do Meczu Gwiazd i został również wybrany do trzeciego zespołu All-NBA.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    7 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments