Trwa saga z Benem Simmonsem w roli głównej. Zawodnik Philadelphii 76ers oficjalnie poprosił zespół o transfer. Trwają rozmowy z różnymi zainteresowanymi. Głos w sprawie postanowił zabrać Charles Barkley. Była gwiazda ligi przyznała, że często jest o Simmonsa pytana.
“Sprawa się rypła” mówiąc językiem filmowym. Ben Simmons nie chce mieć nic wspólnego z Philadelphią 76ers i zagroził, że nie pojawi się na obozie przygotowawczym który rusza za kilka tygodni. W ten sposób zawodnik chce wymusić na zespole transfer do nowej drużyny. Rzekomo preferuje grę dla którejś z ekip grających w Kalifornii, lecz ani Sacramento Kings, ani Golden State Warriors nie czują silnej potrzeby pozyskania skrzydłowego.
Natomiast tematów LA Lakers i LA Clippers nawet nie było. Niewykluczone zatem, że Simmons ostatecznie będzie musiał się zadowolić innym kierunkiem. W międzyczasie głos w sprawie zabrał Charles Barkley. Ekspert TNT wychodzi z założenia, że Ben Simmons ma w sobie za dużo bojaźni. Porównał go nawet z Giannisem Antetokounmpo w kontekście problemów obu graczy ze skutecznością na linii rzutów wolnych.
– Moim zdaniem kibiców z Filadelfii najbardziej denerwuje to, że Ben [Simmons] po prostu się boi – przyznał popularny Chuck. – Gdy oglądasz mecze Bucks to widzisz, że Giannis wcale nie jest lepszym rzucającym z linii wolnych od Bena. Różnica polega na tym, że on się nie boi, po prostu to robi – dodaje Barkley. Nie da się ukryć, że Barkley ma w tym wypadku rację. W play-offach Simmons ewidentnie unikał kontaktu, by tylko nie stawać na linii wolnych.
To na ten moment największy problem Australijczyka. W ataku jest kompletnie zagubiony, gdy wymaga się od niego zdobywania punktów. Nie do końca wie, jak to ma robić, bo każdy oczekuje od niego, że zacznie trafiać z półdystansu i za trzy. Tymczasem Simmons dotąd opierał się rozciągnięciu swojej ofensywnej gry dalej niż okolice obręczy. Nie pojechał na ostatnie Igrzyska, by całe lato przepracować w spokoju. Wkrótce zobaczymy efekty. Pytanie gdzie…