Miniony sezon był przełomowym dla młodej drużyny Minnesota Timberwolves, w którym „Leśne Wilki” po raz drugi od 2004 r. awansowały do play-offów. Mimo sukcesu, jakim było znalezienie się wśród ośmiu najlepszych drużyn Konferencji Zachodniej, Anthony Edwards patrzy na poprzednie rozgrywki jak na straconą okazję.
Choć Minnesota Timberwolves wygrali pierwszy mecz w serii z Memphis Grizzlies, to ostatecznie ekipa z Tennessee wygrała cztery z kolejnych pięciu meczów i awansowali do kolejnej rundy. W kilku spotkaniach Wolves byli bliscy wygranej, ale ostatecznie nie potrafili utrzymać prowadzenia. „Czuję, że daliśmy im wygraną. To było jak zabranie cukierka dziecku i oni ten cukierek zabrali. Prowadziliśmy w każdym meczu i nie wiem, co się stało. Nie mam pojęcia, co zaszło” – przyznał Edwards w rozmowie z portalem complex.com.
Wolves prowadzili do przerwy w pięciu z sześciu meczów w serii. Mimo tego przegrali. W meczu nr 3, gdy Timberwolves mogli wyjść na prowadzenie 2:1, dwukrotnie wypuścili z rąk 25-punktowe prowadzenie. Grali wówczas we własnej hali. Grizzlies wygrali ostatnią kwartę tego samego spotkania 25 punktami, co według ESPN jest największą różnicą w czwartej kwarcie osiągniętą przez zespół grający na wyjeździe.
Edwards może zaliczyć pierwszą serię play-offów w karierze do niezwykle udanych. W debiucie w play-offach lider Wolves rzucił 36 punktów (trafiając 12 z 23 rzutów z gry), rozdał sześć asyst i miał dwa bloki. W rywalizacji z Grizzlies osiągał średnio 25,2 punktu, 4,2 zbiórki i trzy asysty.
Timberwolves powinni liczyć się w grze o jak najwyższe miejsce w sezonie regularnym także w zbliżającym się sezonie. Klub sprowadził Rudy’ego Goberta z Utah Jazz w najgłośniejszej wymianie tego lata. W Minnesocie liczą, że przyjście francuskiego środkowego załata dziurę w defensywie i będzie właściwym uzupełnieniem rotacji. Sam Edwards liczy, że w przyszłym sezonie zostanie wybrany jako starter w Meczu Gwiazd.