Cleveland Cavaliers mają przed sobą sporo pracy. W pierwszym meczu Golden State Warriors zagrali koszykówkę, na jaką zespół Tyronna Lue nie miał żadnej konkretnej odpowiedzi. Szkoleniowiec Cavs nie ukrywał, że był zdumiony poziomem jaki osiągnęli. Zespół z Ohio ma naprawdę twardy orzech do zgryzienia przed drugim starciem serii.
W zeszłym roku Tyronn Lue był jednym z autorów sukcesu Cleveland Cavaliers, gdy ci wygrali trzy ostatnie mecze serii i przypieczętowali pierwsze mistrzostwo w historii. Dominująca druga połowa Golden State Warriors na starcie do kolejnych finałów była wyraźnym sygnałem, że tym razem rywal ma znacznie więcej mocy. Kevin Durant i Stephen Curry rozmontowali defensywę Cavs i prowadzą 1-0 w serii. Lue nie starał się nawet ukryć szoku, w jakim był oglądając swojego przeciwnika. – Tak dobrze grających jeszcze ich nie widziałem – przyznał.
To oznacza poważne wyzwanie dla jego podopiecznych. – Żaden zespół w historii nie łamał rekordów na taką skalę, jak oni. W zeszłym roku 73-9, w tym roku start 13-0 w play-offach. Grają naprawdę dobrą koszykówkę – zauważył szkoleniowiec. Mimo wszystko nie chciał zostawiać kibiców Cavaliers bez promyka nadziei. – Ale my na pewno możemy grać lepiej – stwierdził krótko. Było w tym meczu kilka statystyk sugerujących, iż Cavs stać na więcej, m.in. aż 8 strat LeBrona Jamesa. Z drugiej strony mistrzowie przegrali różnicą 23 punktów, choć Klay Thompson i Draymond Green trafili razem tylko 6/28 z gry.
LBJ spytany o to, co zrobiło dla Warriors różnicę, miał bardzo krótką odpowiedź – KD. Jeszcze przed serią LeBron podkreślał, że już rok temu Warriors mieli najlepszą ekipę w lidze, a jeszcze zdołali dołożyć do niej talent Kevina Duranta. – Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać i gdybać. Tak wygląda sytuacja – mówił po 22-punktowej porażce swojej drużyny. – Musimy znaleźć sposób na to, jak odpowiedzieć. To będzie spore wyzwanie – dodał lider.
James przyznał, że w obronie Cavaliers dobrze bronili linii za trzy punkty, ale to w zasadzie wszystko, co zrobili zgodnie z planem. Wiele razy mieli problemy w komunikacji, zwłaszcza, gdy Durant wchodził w kozioł i atakował obręcz. Obrona będzie zapewne pierwszym tematem przed starciem numer dwa w Oracle Arena. Zazwyczaj brak sukcesów po tej stronie parkietu, przekłada się na brak jakości w ataku. Cavaliers w meczu numer jeden poznali sporo kwestii, na które muszą jak najszybciej znaleźć odpowiedź, by do domu nie wracać z nożem na gardle.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET