Po zdobyciu trzeciego tytułu w karierze, pierwszego z Cleveland Cavaliers, LeBron James potrzebuje znaleźć nowe ujście dla swoich niepohamowanych ambicji. Przed nim jeszcze kilka lat walki o kolejne sukcesy dla swojej spuścizny. Czy kiedykolwiek dosięgnie wielkości Michaela Jordana?
De facto LeBron James nie podpisał jeszcze kontraktu z Cleveland Cavaliers. Agent zawodnika i generalny menadżer Cavs – David Griffin pozostają cierpliwi. LBJ w międzyczasie podróżuje lub wypełnia sponsorskie zobowiązania. Uczestniczy także w klinikach dla młodych graczy. Stara się uczyć koszykówki ze swojej perspektywy, dlatego studenci LeBrona oprócz tradycyjnych treningów, mają także sesje filmowe, w trakcie których 3-krotny mistrz tłumaczy im zachowanie w konkretnych sytuacjach.
W końcu ktoś zadaje pytanie o jego motywację. James zastanawia się chwilę po czym mówi. – Moją motywacją jest duch, którego ścigam – przyznał. – Duch, który grał w Chicago – dodał, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, o kogo chodzi. Choć jest dopiero w połowie drogi, Jamesowi wcale nie musi chodzić o liczbę pierścieni na palcu. Spuścizna Michaela Jordana to miliony zainspirowanych dzieciaków i marka jednego z najlepszych sportowców wszech-czasów. Właśnie to ściga LeBron James.
– Moja kariera różni się od kariery Jordana – przyznaje. – Nasze historie są różne. […] Cieszę się, że osiągnąłem poziom świetnego zawodnika, jednak bycie jednym z najlepszych jest czymś absolutnie wyjątkowym – dodał. Tegoroczne finały były doskonałym potwierdzeniem tego, że James należy już do koszykarskiej elity i może zestawiać się z najlepszymi w historii gry. Jednak Jordan stanowi dla zawodnika wyznacznik, który sprawia, że LBJ cały czas pozostaje nieusatysfakcjonowany.
Przed dążeniami Jamesa przestrzega go były kolega z drużyny MJ’a – B.J. Armstrong. – Powinien ścigać ducha z Believeland. […] Nie jest w stanie osiągnąć tego co Jordan, bo okoliczności są inne, wszystko jest inne. Może za to ścigać wyzwania, które dopiero zostaną przed nim postawione; może zdominować każdą sytuację, w jakiej się znajdzie – przyznał. – Jeśli chcesz być najlepszy, pozbądź się wszelkich porównań. Tak robił Michael. Nie znosił, gdy ktoś porównywał go do kogoś innego.
James udowadniał wiele razy, że nie ma problemów z wyznaczaniem sobie celów i nie ma dla niego złych motywacji. Jeśli mówi, że ściga ducha z Chicago, to na pewno w tym pościgu nie zgubi własnej drogi. Zaledwie kilka tygodni temu dokonał rzeczy, o której marzył od początku swojej kariery w lidze. Można wręcz odnieść wrażenie, że dopiero zaczął się rozkręcać.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET