Jeszcze 5 lat temu Avery Bradley zamiast rozgrywać spotkania w najlepszej lidze świata, grał w D-League. Dziś jest graczem pierwszej piątki trzeciej drużyny na wschodzie NBA, lecz to wciąż nie jest szczyt jego marzeń.
Kiedy przystępował do draftu w 2010 roku wielu ekspertów krytykowało go za jego mizerny wzrost, siłę oraz brak umiejętności kreowania gry kolegów z zespołu. Największą zaletą natomiast była nieustępliwość w defensywie, która mogła skusić wielu trenerów. Wróżono mu 10-15 wybór w drafcie. Jego notowania spadły po nieszczęśliwym zdarzeniu w trakcie treningu z Oklahoma City, gdzie doznał kontuzji kostki, która wymagała operacji. Bradley uważa teraz, że ten uraz był częścią jego szczęścia:
– Gdybym nie skręcił kostki, zamierzałem być w ścisłym top draftu. Prawdopodobnie skończyłbym w pierwszej piętnastce i grałbym jako rozgrywający. Nie byłbym tym kim chciałem być i mógłbym raczej pożegnać się z marzeniami o NBA.
Zawodnik trafił z 19. numerem draftu do Boston Celtics, drużyny będącej wtedy jednym z największych faworytów do tytułu. Podczas treningów mógł zebrać bardzo cenne doświadczenia od zawodników takich jak Kevin Garnett, Paul Pierce czy Ray Allen. Elementem gry, który bardzo obniżał jego loty były rzuty osobiste. Podczas rozgrywek uniwersyteckich trafiał wolne ze średnią skutecznością nieco ponad 50%. W NBA wcale nie było lepiej. Po 31 meczach w najlepszej lidze świata, trener Celtów postanowił odesłać go do D-League by lepiej się ograł. Miało to też na celu poprawę jego rzutu. W ciągu 9 meczów, obrońca notował 17 punktów i 3 przechwyty na mecz. Wszystko zmieniło się kiedy wrócił do treningów. Podczas gierki 5 na 5 bardzo agresywnie atakował obręcz oraz wykonał bardzo efektowny wsad nad ówczesnym centrem Celtics, Kendrickiem Perkinsem. Od tego czasu reszta zespołu zaczęła darzyć go coraz większym szacunkiem i zaufaniem.
– Pamiętam, że kiedy wróciłem nie miałem obciętych włosów. Wszyscy śmiali się ze mnie nazywając mnie ,,man of a mission”. Na pierwszym treningu kiedy wsadziłem nad Perkiem i Doc go zakończył spotkanie ,poczułem że należę do tej ligi.
Bradley stał się istotną częścią procesu przebudowy. Co ciekawe jest jedynym zawodnikiem, który gra nieprzerwanie od ery Big Three. Odszedł m.in. Rajon Rondo, z którym najdłużej wiązano nadzieje dotyczące przyszłości zespołu. Dziś obrońca ma dużo bardziej ambitniejsze plany niż tylko utrzymanie się w zespole:
– Chcę być po prostu szanowany w lidze – mówi Bradley. – Zawsze byłem cichym facetem, który miał niewiele do powiedzenia. Chcę po prostu przyjść, zrobić swoje i to wszystko. Chcę również, aby ludzie zdali sobie sprawę z tego, że nie jestem kimś na szarym końcu. Za każdym razem kiedy będziesz grał przeciwko mnie masz mnie nienawidzić.
Starter Boston Celtics notuje w tym sezonie średnio 17.6 pkt i 7.2 zbiórki na skuteczności- 48% z gry, 41% za 3 oraz 75% z linii rzutów wolnych. To ogromny postęp, a sam zawodnik nadal chce się rozwijać w dwóch kierunkach– rzutowo i w defensywie. Już teraz ma znaczący wpływ na obronę zespołu, a także stara się być często jego drugą opcją w ofensywie. Bardzo chciałby również, aby wybrano go do Meczu Gwiazd w tym roku, jednak w przypadku niepowodzenia ma alternatywę.
– Jeśli nie zostanę all-starem to chciałbym odebrać chociaż nagrodę MIP. Ciężko pracuję każdego roku. Oglądam również filmy ze swoich meczów i nie ma gwiazdy, której nie potrafiłbym przykryć. Potrafię przypilnować wielu zawodników, ale oni nie potrafią mnie pokryć.
Najprawdopodobniej Bradley nie zostanie wybrany do Meczu Gwiazd dzięki głosom kibiców. Jedyną szansą zdaje się wybór rezerwowych przez trenerów po zakończeniu oficjalnego głosowania. Więcej szczęścia może mieć jego kolega z zespołu, Isaiah Thomas. Co do Nagrody za największy postęp (MIP), jest w jego zasięgu, choć może przepaść na rzecz Jabariego Parkera lub Giannisa Antetokoumpo. Zważając na jego atuty jest on jednym z faworytów do zgarnięcia nagrody dla najlepszego obrońcy ligi (DPOY), lecz to nie oznacza, że jest bez szans w innych konkurencjach. Pamiętajmy, że to NBA – Where amazing happens!
Wyniki NBA: Buzzer-Beater Foye’a! 30 minut, 32 punkty Hardena