76ers nie składają broni! Philadelphia pokonała dziś Atlantę Hawks w ich własnej hali i doprowadziła tym samym do meczu numer siedem, który przesądzi o losach serii. Ogromny wpływ na zwycięstwo miała dziś postawa Setha Curry’ego oraz wchodzącego z ławki Tyrese’a Maxeya. W ślady Sixers nie poszli Utah Jazz, którzy przegrali z Los Angeles Clippers pomimo nieobecności Kawhia Leonarda. Niesamowite spotkanie rozegrał 24-letni Terance Mann, zdobywca 39 punktów. Clippers po raz pierwszy w historii organizacji awansowali do finałów konferencji.
ATLANTA HAWKS – PHILADELPHIA 76ERS 99:104 (3-3)
- Atlanta Hawks stanęli przed szansą niespodziewanego zwycięstwa serii z faworyzowanymi Philadelphia 76ers w sześciu spotkaniach. Dzisiejszy mecz rozpoczęli w najlepszy możliwy sposób i już po nieco ponad pięciu minutach prowadzili różnicą 12 oczek (20:8). Od początku za punkty odpowiadał przede wszystkim duet Trae Young – Kevin Huerter, ale kilka trafień Setha Curry’ego i Tyrese’a Maxeya sprawiło, że „Jastrzębie” nie były w stanie odskoczyć z wynikiem (29:22).
- Sixers zdecydowanie lepiej rozpoczęli natomiast drugą odsłonę i po szybkich punktach Maxeya, Dwighta Howarda i Tobiasa Harrisa doprowadzili do remisu (29:29). Hawks odpowiedzieli natychmiastowo serią 10:0 i ponownie odskoczyli z wynikiem. Przez pozostałą część kwarty przyjezdni stopniowo odrabiali jednak straty i do przerwy przegrywali już tylko czterema oczkami (51:47). Co ciekawe, „Szóstki” opierały swoją ofensywę przede wszystkim na punktach z pomalowanego, ale zawodnicy wyjściowej piątki dopiero pod koniec czwartej kwarty po raz pierwszy wywalczyli osobisty, mimo że w dotychczasowych spotkaniach Joel Embiid notował średnio 13,6 rzutu z linii na mecz.
- Po przerwie Sixers zasypali Atlantę trafieniami zza łuku. Gospodarze mieli natomiast problemy z funkcjonowaniem swojej ofensywy, dzięki czemu podopieczni Doca Riversa odskoczyli na 11 punktów (57:68). Świetnie prezentował się wówczas Seth Curry, który w trzeciej „ćwiartce” zdobył 14 punktów, natomiast w całym meczu trafił 6 z 9 rzutów za trzy. Pod koniec tej odsłony sympatycy 76ers wstrzymali jednak oddechy. Po podaniu Younga John Collins popisał się niesamowitym wsadem ponad kameruńskim środkowym, uderzając go przy okazji w nos. Popularny „Jo Jo” długo dochodził do siebie, ale został ostatecznie w grze. Hawks zdołali wkrótce zniwelować stratę (76:80) i przewaga przyjezdnych oscylowała w granicy 2-5 oczek.
- Rozpędu Philly nadały dwa bloki na Trae Youngu, najpierw autorstwa Bena Simmonsa, następnie Joela Embiida. Wcześniej wielki wpływ na mecz miał ponownie Maxey, ale druga z jego „trójek”, która wyprowadziłaby Sixers na 9-punktowe prowadzenie, nie została zaliczona przez popełniony wcześniej faul. Goście wciąż utrzymywali jednak przewagę. Na nieco ponad cztery minuty przed końcową syreną doszło do ogromnego zamieszania. Po ofensywnym faula Embiida środkowy Filadelfii starł się z Collinsem, co dzięki analizie video sędziowie zinterpretowali jako podwójne przewinienie techniczne. W międzyczasie Hawks mieli problemy z ofensywną egzekucją i przez ponad 5 minut nie zdobyli punktów z gry. Posuchę przerwała dopiero „trójka” Danilo Gallinariego. Trafienie za trzy dołożył też Trae Young i wówczas Hawks przegrywali już tylko jednym oczkiem (93:94).
- Wiele wskazywało na to, że Philadelphia po raz kolejny w tej serii nie zdoła utrzymać prowadzenia i wypuści z rąk zwycięstwo. W czwartej kwarcie goście trafili jedynie 4 z 18 rzutów z gry i podobnie jak Atlanta mieli sporo problemów w ofensywie. Trzy punkty Embiida pozwoliły im jednak minimalne odskoczyć (93:97), ale najważniejsze okazały się spudłowane rzuty Hawks i celne osobiste Maxeya. W międzyczasie Doc Rivers dwukrotnie zdejmował z parkietu Bena Simmonsa, by zawodnicy gospodarzy nie mogli wykorzystać jego niskiej skuteczności z linii. Gallinari i Clint Capela zdołali jeszcze trafić, ale podobnie jak Maxey nie pomylił się również Harris. Sixers utrzymali prowadzenie i doprowadzili tym samym do meczu numer siedem w Wells Fargo Center w Filadelfii. Początek rozstrzygającego spotkania już 21 czerwca o godzinie 02:00 czasu polskiego.
- Niezwykle istotną rolę w dzisiejszym spotkaniu odegrał Seth Curry, zdobywca 24 punktów. Tyle samo dorzucił Tobias Harris, choć trafiał na nieco niższej skuteczności (9/20 z gry). Double-double w postaci 22 oczek i 13 zbiórek dołożył Joel Embiid (9/24 z gry). Kapitalne minuty z ławki dał Tyrese Maxey, który na swoim koncie zapisał 16 punktów i 7 zbiórek. Ben Simmons po raz kolejny nie był w stanie stworzyć zagrożenia w ofensywie i zdobył łącznie 6 punktów (do tego 9 zbiórek i 5 asyst).
- Po drugiej stronie parkietu po raz kolejny najlepiej zaprezentował się Trae Young, autor 34 punktów, 12 asyst, 5 zbiórek i 3 przechwytów (13/30 z gry). Rozgrywającego wspierali przede wszystkim Kevin Huerter (17 punktów, 11 zbiórek), Danilo Gallinari (16 pkt) i Clint Capela (14 punktów, 11 zbiórek).
LOS ANGELES CLIPPERS – UTAH JAZZ 131:119 (4-2)
- Utah Jazz doczekali się powrotu do rotacji Mike’a Conleya. 33-letni rozgrywający opuścił wszystkie dotychczasowe spotkania serii z Los Angeles Clippers. Zespół z Miasta Aniołów ponownie nie mógł natomiast skorzystać z usług Kawhia Leonarda, którego miejsce w wyjściowej piątce zajął Terance Mann. 24-latek rozpoczął spotkanie od dwóch „trójek”, pary celnych osobistych oraz efektownego wsadu i tylko w pierwszej kwarcie zdobył 12 punktów. Po drugiej stronie szalał jednak Donovan Mitchell, który odpowiedział 16 oczkami i wyprowadził Jazzmanów na prowadzenie (31:33).
- Druga kwarta w pełni należała już do gości. Niesamowite zawody rozgrywał Jordan Clarkson, który jeszcze przed przerwą skompletował 21 punktów. Clippers nie potrafili powstrzymać ofensywy przyjezdnych, a jednocześnie sami mieli problemy z wykańczaniem akcji. Seria 21:2 dała Jazz 18-punktowe prowadzenie. Trafienia dorzucili jeszcze Royce O’Neale i Donovan Mitchell, a po „trójce” Bojana Bogdanovicia przewaga Utah wzrosła do 22 oczek (50:72). Po przerwie Jazzmani wybiegli na parkiet zbyt rozluźnieni, w efekcie czego Clippers zdołali zdobyć 9 kolejnych punktów i zniwelować stratę (59:75). Przerwa na żądanie Quina Snydera w porę przebudziła przyjezdnych (71:90) i choć Clippers trafiali ponad 50% rzutów z gry, to przez pewien czas nie byli w stanie odpowiedzieć na 61% skuteczności zza łuku Jazz (wówczas 16/26).
- Do głosu doszedł jednak Terance Mann, który rozegrał dziś jeden z najlepszych meczów w swojej krótkiej karierze. 24-latek wziął ciężar gry na swoje barki i niemal w pojedynkę zmniejszył przewagę Jazz do 7 oczek (83:90). To nie był jednak koniec popisów Clippers. W trzeciej kwarcie trafienia dołożyli jeszcze Paul George oraz Reggie Jackson i można powiedzieć, że mecz zaczął się wówczas od nowa (88:90). Choć w ostatniej odsłonie obie ekipy poszły na regularną wymianę ciosów, to po punktach Jacksona spod kosza gospodarze objęli pierwsze prowadzenie (96:95) od stanu 40:39. W szeregi przyjezdnych wkradła się w dodatku nieskuteczność, co LAC konsekwentnie wykorzystali i po „trójkach” PG13 i Nicolasa Batuma odskoczyli na 7 oczek (107:100). Dwa kolejne trafienia zza łuku Bogdanovicia po drugiej stronie tylko chwilowo ponownie „otworzyły” mecz. Clippers byli bowiem stroną dominującą, w ofensywie wychodziło im niemal wszystko. Zza łuku trafiali Patrick Beverley i Mann, z półdystansu swoje dorzucali George i Jackson. Jazzmani nie dotrzymali tempa podopiecznym Tyronna Lue, którzy bezpiecznie dowieźli prowadzenie do końcowej syreny.
- Niesamowite zawody rozegrał dziś kilkukrotnie wspominany Terance Mann, autor 39 punktów (15/21 z gry, 7/10 zza łuku). Paul George dorzucił 28 oczek, 9 zbiórek i 7 asyst, ale trafiał na zdecydowanie niższej skuteczności (10/24 z gry). Ogromny wkład w zwycięstwo mieli również Reggie Jackson (27 punktów, 10 asyst) i Nicolas Batum (16 pkt). Dobre minuty z ławki dał Patrick Beverley (12 pkt). Warto podkreślić, że w drugiej połowie Clippers zdobyli łącznie 81 punktów przy 47 Jazz.
- Po stronie Utah dwoił się i troił Donovan Mitchell, ale jego 39 punktów, 9 zbiórek i 9 asyst nie wystarczyło, by doprowadzić do meczu numer siedem. Double-double dołożyli Royce O’Neale (21 punktów, 10 zbiórek) i Rudy Gobert (12 punktów, 10 zbiórek). Jordan Clarkson dorzucił 21 oczek, ale wszystkie zdobył jeszcze przed przerwą. Wracający do rotacji Jazz Mike Conley zanotował natomiast zaledwie 5 punktów i całą noc miał ogromne problemy ze skutecznością (1/8 z gry).
- Utah Jazz kończą tym samym swoją przygodę z sezonem 2020/21. Dla Los Angeles Clippers jest to z kolei pierwszy w historii awans do finałów konferencji. O awans do wielkiego finału NBA powalczą już wkróce z Phoenix Suns.
Tak wygląda „drzewko” play-off NBA 2021 po piątkowych spotkaniach:
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Redick zdradził, co czuje po porażkach Lakers. Na pewno żartował?
- NBA: Wykorzystuje nieobecność Sochana. Robi wrażenie nawet na LeBronie
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo