Dzisiejsza noc zapisała się na kartach historii NBA. Russell Westbrook zanotował bowiem 182. triple-double w karierze, pobijając tym samym dotychczasowy rekord 181 potrójnych zdobyczy Oscara Robertsona. Jego Washington Wizards przegrali jednak z Atlantą Hawks. Wpadkę „Czarodziei” wykorzystali Indiana Pacers, którzy po zwycięstwie nad Cavaliers wracają na 9. pozycję na wschodzie. Do niespodzianek doszło w San Francisco i San Antonio, gdzie porażki odnieśli faworyzowani Utah Jazz i Milwaukee Bucks. W międzyczasie po wyrównanej końcówce Memphis Grizzlies pokonali New Orleans Pelicans. Na koniec dzisiejszych zmagań Portland Trail Blazers zgodnie z planem pokonali dużo niżej notowanych Houston Rockets.
ATLANTA HAWKS – WASHINGTON WIZARDS 125:124
- Zrobił to! Mimo porażki Wizards Russell Westbrook skompletował efektowne triple-double (28 punktów, 21 asyst, 13 zbiórek) i pobił tym samym historyczny rekord Oscara Robertsona (181 TD). Dla 32-letniego rozgrywającego była to bowiem 182. potrójna zdobycz w karierze.
- Westbrook mógł zapewnić przyjezdnym zwycięstwo w ostatniej akcji meczu. Po jego wcześniejszym trafieniu przewaga Hawks stopniała do jednego oczka (124:125). Po bloku Raula Neto Wizards odzyskali posiadanie na 7 sekund przed końcową syreną, ale „trójka” 32-latka była niecelna.
- W składzie Wizards zabrakło kontuzjowanego Bradleya Beala. Jego występ w drugim bezpośrednim pojedynku obu ekip w środę stoi pod znakiem zapytania. Oprócz Westbrooka punktowali zatem przede wszystkim Rui Hachimura (20 pkt), Robin Lopez (18 pkt), Ish Smith (16 pkt), Davis Bertans (15 pkt) czy Raul Neto (12 pkt).
- Po stronie Hawks prym wiódł Trae Young. Choć rozgrywający gospodarzy miał problemy ze skutecznością zza łuku (1/7), to zdołał skompletować 36 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek. John Collins dołożył 28 oczek, natomiast Bogdan Bogdanović 25. Efektownym double-double popisał się z kolei Clint Capela, który dorzucił 10 punktów i zebrał 22 piłki.
- Podopieczni Scotta Brooka tracą 9. pozycję w tabeli konferencji wschodniej na rzecz Indiany Pacers, która mimo osłabień kadrowych pokonała Cleveland Cavaliers. Ekipie z Indianapolis do końca sezonu pozostały jednak cztery spotkania, w których zmierzą się przeciwko Philadelphii 76ers, Milwaukee Bucks, Los Angeles Lakers i Toronto Raptors. Kwestia 9. czy 8. pozycji wciąż jest zatem otwarta.
CLEVELAND CAVALIERS – INDIANA PACERS 102:111
- Zawodnicy Indiany Pacers wykorzystali potknięcie Washington Wizards, choć przez długi czas to Cavaliers byli w tym meczu stroną przeważającą. W pierwszej połowie szalał Collin Sexton, który mimo nieskuteczności zdołał skompletować 19 punktów. Odpowiadali przede wszystkim Caris LeVert i Domantas Sabonis, ale na wynik przełożyło się to dopiero w czwartej kwarcie. Wówczas gospodarze trafiali jedynie 31,8% swoich rzutów z gry przy 55% Pacers. W ostatniej minucie gry gracze Cleveland próbowali jeszcze nawiązać walkę, ale trafienie T.J’a McConnella na 107:100 przesądziło o zwycięstwie Pacers.
- Po stronie gości najskutecznieszy był dziś Domantas Sabonis. 25-latek otarł się o triple-double, kompletując 21 punktów, 20 zbiórek, 9 asyst i 4 bloki. Podwójną zdobyczą popisał się też Caris LeVert, który dorzucił 20 punktów i 10 asyst. Świetnie zaprezentował się również wchodzący z ławki rezerwowych Kelan Martin. 25-letni obrońca dołożył aż 25 punktów, co jest jego nowym rekordem kariery. Oprócz tego w taki czy inny sposób wyróżnili się Doug McDermott (13 pkt), Justin Holiday (11 pkt) i T.J. McConnell (10 punktów, 7 asyst).
- J. B. Bickerstaff skorzystał dziś z usług tylko ośmiu graczy Cavaliers. Najwięcej punktów (25) zdobył Collin Sexton, który rozdał również 8 asyst. Double-double skompletowali Isaac Okoro (22 punkty, 10 zbiórek) i Dean Wade (19 punktów, 12 zbiórek). Jarrettowi Allenowi do podwójnej zdobyczy zabrakło z kolei jednej zbiórki (12 punktów, 9 zbiórek). Pozostali gracze Cleveland zdobyli łącznie 24 oczka.
- Pacers przeskakują tym samym Washington Wizards i wracają na 9. miejsce w tabeli wschodu, ale przed nimi trudna przeprawa. Podczas gdy Wizards zmierzą się już tylko z Atlantą Hawks, Cleveland Cavaliers i Charlotte Hornets, Indiana będzie musiała zmierzyć się z zespołami ze ścisłej czołówki ligi (76ers, Bucks), Los Angeles Lakers oraz Toronto Raptors. Emocji nie zabraknie do końca.
MEMPHIS GRIZZLIES – NEW ORLEANS PELICANS 115:110
- O końcowym rezultacie zadecydował dopiero przebieg czwartej kwarty. Na niespełna dwie minuty przed syreną trafienie z półdystansu Jaxsona Hayesa zmniejszyło przewagę Grizzlies do zaledwie dwóch oczek (107:109). Po chwili na „trójkę” Kyle’a Anderson odpowiedział Nickeil Alexander-Walker, ale punkty Dillona Brooksa w kolejnej akcji pozwoliły gospodarzom nieco odetchnąć (110:114). Pelicans nie byli już wówczas w stanie odnaleźć drogi do kosza, a ich defensywa ograniczyła się do faulu na Andersonie, którego osobisty ustalił wynik spotkania.
- Pelicans podeszli do tego spotkania osłabieni absencją Ziona Williamsona i Brandona Ingrama. Wobec nieobecności dwóch liderów zespołu ciężar zdobywania punktów rozłożył się równomiernie na cały zespół. Tak oto punktowali przede wszystkim Nickeil Alexander-Walker (18 punktów, 6 zbiórek), Willy Hernangomez (15 pkt), James Johnson (13 pkt), Jaxson Hayes (13 pkt), Naji Marshall (12 punktów, 11 zbiórek), Lonzo Ball (12 pkt) i Eric Bledsoe (11 pkt).
- Po drugiej stronie parkietu na wysokości zadania stanął Dillon Brooks, autor 23 punktów mimo kiepskiej skuteczności (9/21 z gry). Double-double popisali się natomiast Jonas Valanciunas (20 punktów, 12 zbiórek) i Ja Morant (12 punktów, 12 asyst; 5/14 z gry). Kyle Anderson dołożył 14 punktów, a Jaren Jackson Jr. 12.
SAN ANTONIO SPURS – MILWAUKEE BUCKS 146:125
- Faworyzowani Milwaukee Bucks nie zdołali utrzymać drugiej pozycji na wschodzie i niespodziewanie przegrywają z San Antonio Spurs. Mecz rozstrzygnął się w zasadzie w drugiej kwarcie. Wówczas podopieczni Gregga Popovicha sukcesywnie powiększali swoją przewagę z pierwszej odsłony dzięki niesamowitej skuteczności z gry (17/23; 73,9%) i zza łuku (6/10; 60%). Przyjezdni nie byli w stanie dotrzymać Spurs kroku i do przerwy przegrywali już 23 punktami (64:87). W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił, a „Ostrogi” dowiozły do końca pewne zwycięstwo.
- Giannis Antetokounmpo dwoił się i troił, ale jego 28 punktów nie miało dziś większego wpływu na grę. Dobrze zaprezentowali się też Khris Middleton (23 punkty, 7 zbiórek, 5 asyst) i Jrue Holiday (20 punktów, 6 asyst), ale podobnie jak Grek nie odmienili oni losów spotkania. Bobby Portis dorzucił 13 oczek, a Brook Lopez i Donte DiVincenzo po 12.
- W zwycięskiej ekipie Spurs najlepszym punktującym był DeMar DeRozan, autor 23 oczek. Równie skuteczny i bliski double-double był Dejounte Murray (21 punktów, 9 asyst, 6 zbiórek). O podwójną zdobycz otarł się też Jakob Poeltl (9 punktów, 10 zbiórek). Lonnie Walker IV dorzucił 19 punktów. Świetnie zagrali również wchodzący z ławki rezerwowych Patty Mills (20 pkt) i Rudy Gay (19 pkt).
- Spurs przerywają tym samym serię pięciu kolejnych zwycięstw Bucks. „Kozły” tracą w dodatku 2. miejsce w tabeli konferencji wschodniej, które tymczasowo wywalczyli sobie po czterech kolejnych porażkach Brooklyn Nets. Zespół z San Antonio będzie musiał do końca oglądać się za plecy, bo o miejsce w play-in wciąż walczą New Orleans Pelicans.
GOLDEN STATE WARRIORS – UTAH JAZZ 119:116
- „Trójka” Jordana Clarksona na 1:11 przed końcową syreną wyprowadziła Utah Jazz na prowadzenie 116:114. W kolejnej akcji Steph Curry stracił piłkę, ale Jazzmani nie wykorzystali błędu 33-latka. Curry ponownie się pomylił, pudłując swoją następną próbę zza łuku, ale arcyważną zbiórką ofensywną popisał się wówczas Kevon Looney. Piłka ponownie trafiła w ręce Stephena, który tym razem, na 13,4 sekundy przed syreną, był skuteczny (1177:116). Jazz nie wykorzystali również dwóch kolejnych okazji na odrobienie straty i odnoszą tym samym pierwszą porażkę po pięciu kolejnych zwycięstwach.
- Główną gwiazdą dzisiejszego spektaklu w Chase Center był Stephen Curry. Rozgrywający Warriors zdobył 36 punktów i choć przez cały mecz miał problemy ze skutecznością zza łuku (3/13), to w najważniejszym momencie nie zawiódł. Kapitalny występ zaliczył też Jordan Poole, który zdobył 20 punktów. Kent Bazemore dołożył 19 oczek, a Andrew Wiggins 14. Double-double popisał się natomiast Draymond Green (12 punktów, 10 asyst, 6 zbiórek).
- Po stronie Jazz szalał przede wszystkim Jordan Clarkson, który skompletował aż 41 punktów (16/33 z gry, 5/16 zza łuku). Wspierali go Bojan Bogdanović (27 punktów, 6 zbiórek), Rudy Gobert (10 punktów, 16 zbiórek) i Royce O’Neale (10 pkt).
- Mimo porażki Utah Jazz zachowują pozycję lidera w tabeli konferencji zachodniej. Warriors odnoszą z kolei cenne zwycięstwo z perspektywy rozstawienia w turnieju play-in. Na chwilę obecną podopieczni Steve’a Kerra mają jedno zwycięstwo więcej od dziewiątych Memphis Grizzlies.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – HOUSTON ROCKETS 140:129
- Portland Trail Blazers rozpoczęli ten mecz od zdobycia aż 50 punktów w pierwszej kwarcie (50:33). Wydawało się wówczas, że mecz jest już rozstrzygnięty. Gospodarze utrzymywali względnie bezpieczną przewagę, choć momentami Rockets zdołali doskoczyć nawet na 9 oczek. Podopieczni Terry’ego Stottsa trzymali jednak rękę na pulsie i bezpiecznie dowieźli niezwykle cenne zwycięstwo do końcowej syreny.
- Aż czterech zawodników gospodarzy przebiło się przez granicę 20 punktów. Najwięcej skompletował Damian Lillard, który do 34 punktów dołożył 6 asyst i 9 zbiórek. Po 28 punktów dorzucili CJ McCollum i Norman Powell. Kwartet uzupełnił Jusuf Nurkić, autor 22 oczek. Pozostali zawodnicy Blazers zdobyli łącznie 28 punktów.
- Po stronie Rockets na wyróżnienie zasłużyli przede wszystkim Kelly Olynyk (21 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst), D.J. Augustin (21 pkt), Khyri Thomas (18 pkt) i Armoni Brooks (18 pkt). Dobrze zaprezentował się też Jae’Sean Tate, który mógł pokusić się o triple-double (12 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek). Solidne minuty dał też Kenyon Martin Jr. (15 punktów, 9 zbiórek).
- Tym samym Blazers mają już dwa zwycięstwa więcej niż Los Angeles Lakers. Jeśli ekipa z Oregonu zdoła wygrać 2 z 3 pozostałych spotkań sezonu zasadniczego (Utah Jazz, Phoenix Suns, Denver Nuggets), to na pewno uniknie gry w turnieju play-in.
Gdyby play-offy zaczęły się dzisiaj, to tak wyglądałaby drabinka.
Przypominamy, że w tym roku będą mecze PLAY-IN.
Drużyny z miejsc 7. i 8. zagrają ze sobą jeden mecz i wygrany wchodzi na miejsce 7.
Przegrany z meczu 7-8 zagra z wygranym z meczu drużyn z 9. i 10. miejsca. Kto wygra to spotkanie, wejdzie do play-offów z 8. miejsca.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?