Atlanta Hawks najpierw wyszli na spore prowadzenie, następnie Charlotte Hornets te straty odrobili, a w końcówce udało się tym drugim ponownie złapać zadyszkę. Bogdan Bogdanović trafiał jak najęty, a Lou Williams również dokładał ważne rzuty w spotkaniu, w którym Hawks nie mogli skorzystać z kilku podstawowych zawodników. Boston Celtics, dzięki fenomenalnej ostatniej kwarcie odprawili z kwitkiem Denver Nuggets. Zion Williamson rzucił 38 punktów, a New Orleans Pelicans pokonali Celveland Cavaliers. Giannis Antetokounmpo znów nie zagrał, ale jego Milwaukee Bucks rozbili bezradnych Orlando Magic. Julius Randle poprowadził New York Knicks do triumfu nad Toronto Raptors. Luka Doncić i Kristaps Porzingis nie poradzili sobie z San Antonio Spurs, a Minnesota Timberwolves wygrali z Chicago Bulls. Domantas Sabonis poprowadził Indiana Pacers do wygranej nad Memphis Grizzlies. Detroit Pistons mocno się postawili, ale ostatecznie musieli uznać wyższość Los Angeles Clippers. Miami Heat ograli na wyjeździe Portland Trail Blazers.
- Uwielbiamy te narracje, bo możecie się spodziewać, że przez najbliższe kilkanaście godzin to WŁAŚNIE TEN wsad będzie kandydatem nr jeden do Dunku sezonu. Chociaż, gdy oglądało się go na żywo, to automatycznie można było odnieść takie wrażenie, coś jest na rzeczy. Pytanie, czy Miles Bridges nie zabił kariery Clinta Capeli właśnie w tym momencie. Dowiemy się pewnie za jakiś czas. Eric Collins kończył spotkanie na zdartym gardle.
- Bogdan Bogdanović rzucił 32 punkty, trafiając po drodze, rekordowe dla swojej kariery, osiem rzutów zza łuku. Hawks przegrywali w pewnym momencie czwartej kwarty różnicą 10 „oczek”, ale ostatecznie udało im się odwrócić losy rywalizacji. Clint Capela oddał 20 punktów i 15 zbiórek, a dla Jastrzębi była to szósta wygrana w ostatnich siedmiu meczach. Brandon Goodwin po raz trzeci w karierze wyszedł w pierwszej piątce i dołożył od siebie 17 punktów.
- Hawks wygrali pomimo absencji Trae’a Younga, Danilo Gallinariego, Johna Collinsa, De’Andre Huntera, Cama Reddisha, Tony’ego Snella i Krisa Dunna. Hawks otworzyli mecz serią punktową 24:7 – Hornets trafili w tym czasie zaledwie dwa z 13 rzutów z gry. Szerszenie walczyli i na pierwsze prowadzenie wyszli w połowie trzeciej kwarty. Gospodarze sukcesywnie powiększali przewagę, ale coś się zacięło i końcowe fragmenty należały do przyjezdnych. Hornets przegrali po raz pierwszy w 23 meczach, w których prowadzili po trzech kwartach.
- – Nie mogę się doczekać, gdy zagramy w pełnym składzie. To wyniesie nas zespół na jeszcze wyższy poziom – powiedział Bogdanović. – Musieliśmy polegać na nim dzisiaj nieco bardziej, bo brakowało nam kilku graczy. Grał dzisiaj z niezwykłą pewnością siebie. Trafił kilka naprawdę trudnych rzutów – skomplementował Serba trener Hawks, Nate McMillan.
- Kostkę podkręcił PJ Washigton i musiał opuścić parkiet jeszcze w drugiej kwarcie. Hornets muszą sobie już radzić bez kontuzjowanych: LaMelo Balla, Gordona Haywarda i Malika Monka.
- Lou Williams był kluczowy w końcówce – zdobył osiem punktów, w tym te nad Jalenem McDanielsem na 57 sekund przed końcem ostatniej kwarty, dając Hawks prowadzenie, którego już nie oddali. Szansę na wygraną lub doprowadzenie do dogrywki zmarnował Terry Rozier – w akcji ostatniej szansy postanowił przymierzyć zza łuku, ale jego próba jedynie odbiła się od obręczy. – Chcę pozwalać grać moim zawodnikom w takich sytuacjach. Dostaliśmy piłkę, ich defensywa nie była ustawiona. Terry odnajduje się w takich sytuacjach najlepiej, ufam mu – przyznał szkoleniowiec Hornets, James Borrego.
- Jayson Tatum i Jaylen Brown odgrywali kluczowe role w serii punktowej 31:3, która pozwoliła Celtics na pokonanie najgorętszej aktualnie ekipy w całej lidze. Jeszcze w trzeciej kwarcie nic nie wskazywało na taki obrót sytuacji – Facundo Campazzo trafił zza łuku, podwyższając prowadzenie Bryłek do 14 „oczek”. Jednak od tego momentu Nuggets okazali się gorsi od rywali o 32 punkty (8:40).
- Odrabianie strat zapoczątkował Brown, a Tatum rzucił osiem punktów z rzędu. Ostatecznie Tatum skończył z 28 punktami, a we wcześniejszym swoim występie zanotował rekord kariery – 53 „oczka”. Brown dodał 20 punktów. Na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkanie nie było jeszcze wiadomo, czy wspomniana dwójka w ogóle wybiegnie na parkiet. Cetics trafili w pierwszej kwarcie zaledwie jedną z dziewięciu prób zza łuku, ogólnie w tej części gry byli 6/25 z gry, rzucając zalewie 16 „oczek”.
- Dla Bryłek 20 punktów zdobył Michael Porter Jr., ale spudłował aż 11 z 12 prób zza łuku. Szczególnie bolesne, i częste, pudła miały miejsce w ostatniej ćwiartce. Nikola Jokić zanotował triple-double, na które złożyło się 17 punktów, 11 asyst i 10 zbiórek. Nuggets przegrali po raz pierwszy od ośmiu spotkań i pierwszy raz od pozyskania Aarona Gordona w trakcie Trade Deadline. Była to również dopiero ich czwarta porażka w ostatnich 21 występach. Jamal Murray opuścił czwarty kolejny mecz ze względu na ból w prawym kolanie.
- Zion Wiliamson rzucił 38 punktów, a Brandon Ingram dołożył 27 „oczek” i osiem zbiórek, a Pelicans z kwitkiem odprawili przetrzebionych przez kontuzje Cavs. Zion aż 25 punktów zdobył w pierwszej połowie, ale ostatecznie nie był w stanie poprawić swojego najlepszego wyniku w karierze – 39. Skrzydłowy zebrał ponadto dziewięć piłek i miał cztery asysty. Pels mocno zbliżyli się do turnieju play-in.
- – Zion okropnie cię rozpieszcza – według mnie to nawet nie był jeden z jego najlepszych meczów. Później patrzę w statystyki i widzę, co zagrał, mimo, że był bardzo zmęczony – skomplementował swojego podopiecznego Stan Van Gundy. Pelicans przegrywali w drugiej kwarcie różnicą 13 punktów, wyszli na prowadzenie, którego już do końca nie oddali na 2:33 przed końcem czwartej ćwiartki. – Intensywność w naszej grze pozwoliła nam dzisiaj na odniesienie sukcesu. Cieszę się, że trener chce, abyśmy byli coraz lepsi. Wiemy czego się od nas oczekuje – powiedział Williamson.
- Dean Wade zdobył 19 punktów, a Kevin Love i Isaac Okoro dołożyli po 19 „oczek” dla Cavs, którzy musieli sobie radzić bez Collina Sextona, Dariusa Garlanda, Jarretta Allena i Larry’ego Nance’a Jra. Wczoraj Cavs pozwolili w pierwszej połowie rzucić Raptors aż 87 punktów – najgorszy wynik w historii klubu z Ohio. – Kilku naszych graczy zagrało na wysokim poziomie, to cieszy. Udało nam się odpowiedzieć po wczorajszym niepowodzeniu. Daliśmy się jednak stłamsić w ostatniej kwarcie – przyznał Wade.
- Gospodarze rozpoczęli spotkanie od mocnego uderzenia prowadząc po pierwszej kwarcie 11 punktami (27:16). Znakomita gra zwłaszcza liderów NYK pozwoliła powiększyć przewagę do przerwy. Różnica wynosiła czternaście punktów (56:42). W trzeciej kwarcie dzięki znakomitej postawie Siakama, Bouchera i Trenta Jr. goście odrobili praktycznie większość strat, przegrywając po trzech kwartach zaledwie dwoma punktami (78:76).
- W ostatniej odsłonie spotkania po trójce Hooda, na 7 minut przed końcem, Raptors prowadzili nawet czterema punktami (87:83). Jednak bardzo dobra gra Randle’a, Barretta i Burksa powstrzymała ofensywę Raptors. Nowojorczycy ostatecznie zwyciężyli sześcioma punktami (102:96). Wynik spotkania ustaliłJulius Randle, trafiając dwa rzuty wolne.
- Najwięcej punktów dla Knicks zdobył wspomniany wyżej Randle, autor 26 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst, ale również i 5 strat. 19 oczek uzyskał RJ Barrett. Po 11 punktów dodali Derrick Rose i Elfrid Payton. Dobre spotkanie rozegrał Nerlens Noel, notując 9 punktów, 13 zbiórek i 4 bloków (jedynych w zespole).
- Po stronie Raptors najwięcej punktów zdobył Gary Trent Jr. (23). Drugi najlepszy wynik punktowy uzyskał Kyle Lowry, notując 19 oczek, 7 zbiórek i 6 asyst, ale też 5 strat. Double-double zapisał na swoje konto Chris Boucher (17 punktów i 14 zbiórek). Kanadyjski środkowy miał również 4 bloki. 16 punktów zanotował Pascal Siakam. Skrzydłowy Raptors miał też 7 asyst i 5 strat.
- Dla nowojorskich Knicks (27-27) była to druga wygrana z rzędu. Podopieczni Toma Thibodeau zajmują ósmą pozycję w konferencji wschodniej. Kolejnym rywalem już juro będą Los Angeles Lakers. Z kolei Kanadyjczycy na ten moment wypadają z walki o play-in. Podopieczni Nicka Nurse’a (21-33) znajdują się na 11. miejscu na Wschodzie.
Autor: Mateusz Malinowski
- Gracze Pacers już w pierwszej kwarcie postawili trudne warunki gry swoim rywalom, zdobywając 45 punktów w tej części meczu. Po pierwszej połowie różnica punktów wynosiła 11 oczek na korzyść koszykarzy z Indianapolis (74:63).
- Druga połowa była już bardziej wyrównana. Po trzech kwartach Pacers prowadzili dziewięcioma punktami (106:97). W czwartej kwarcie, na 1:46 przed końcem, po celnych osobistych Valanciunasa prowadzenie Pacers zmalało do jednego punktu (124:123). Jednak znakomita końcówka w wykonaniu Carisa LeVerta pomogła klubowi z Indiany odnieść ostateczne zwycięstwo.
- Bohaterem spotkania został właśnie LeVert, autor 34 punktów i 5 zbiórek. Lider Pacers dzisiejszej nocy trafiał dosłownie wszystko (14/20 gry, 70%). Aż dwóch koszykarzy Pacers było o krok od triple-double – Malcolm Brogdon (29 punktów, 9 zbiórek i 11 asyst) oraz Domantas Sabonis (18 punktów, 15 zbiórek i 9 asyst). Podopieczni Nate’a Bjorkgrena wygrali w zbiórkach (53:50), a także rozdali aż 35 asyst.
- Po stronie Grizzlies fantastycznej spotkanie rozegrał Jonas Valanciunas, który uzyskał potężne double-double (34 punkty i 22 zbiórki). Litwin znakomicie trafiał w rzutach z gry (16 na 25, 64%). Drugi najlepszy wynik punktowy uzyskał Ja Morant, autor 23 punktów (8/15 z gry, 53%) i 6 asyst. 15 punktów i 5 zbiórek zanotował Kyle Anderson.
Autor: Mateusz Malinowski
- Do zwycięstwa nad Mavs poprowadził DeMar DeRozan, który na 0,5 sekundy przed końcem oddał skuteczny rzut z półdystansu, który dał Spurs satysfakcjonującą wygraną po ostatnich pięciu porażkach z rzędu. Niekwestionowany lider klubu z Teksasu w całym spotkaniu zdobył 33 punkty (13/25 z gry, 52%), 5 zbiórek i 8 asyst. – DeMar jest naszym strzelcem – powiedział trener, Gregg Popovich. – Przez cały rok brał na siebie dużą odpowiedzialność. Ma odwagę w podejmowaniu ważnych decyzji – dodał szkoleniowiec Spurs.
- 25 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst zanotował Dejounte Murray. Rozgrywający SAS miał też 4 przechwyty (najwięcej w zespole). 13 punktów dodał Lonnie Walker IV, z kolei 12 punktów, 8 zbiórek zapisał na swoje konto Jakob Poeltl. Środkowy Spurs miał też 4 bloki (najwięcej w zespole).
- Po stronie Mavs najlepiej punktującym został Kristaps Porzingis, autor double-double (31 punktów i 15 zbiórek). Łotewski gwiazdor zagrał na bardzo dobrej skuteczności z gry (12 na 21, 57%), ale po niespełna 36 minutach gry musiał zejść z boiska po przekroczeniu limitu fauli. Drugi najlepszy wynik osiągnął Luka Doncić, autor 29 punktów i 7 asyst, ale też 5 strat. 16 oczek dodał Josh Richardson.
- San Antonio Spurs (25-26) zajmują dziewiąte miejsce w konferencji zachodniej. Następne spotkanie rozegrają jutrzejszej nocy. Przeciwnikami będą Orlando Magic.
Autor: Mateusz Mainowski
- Karl-Anthony Towns rzucił 27 punktów i miał 12 zbiórek, a D’Angelo Russell dołożył od siebie 27 „oczek. Ricky Rubio trafił pięć z sześciu rzutów zza łuku po drodze do 17 punktów, a Anthony Edwards dodał 15 „oczek”. – Chcemy grać po swojemu, niezależnie od okoliczności. Dzisiaj pokazaliśmy, że potrafimy być zdyscyplinowani – stwierdził Towns.
- Kilka dni po tym, jak Zach LaVine zanotował 50 punktów, dzisiaj 21 ze swoich 30 punktów zdobył w drugiej połowie. Bulls chcieli odrobić straty, ale ostatecznie nie byli w stanie. Nicola Vucević miał 18 punktów, a Daniel Theis dodał 13. Ekipa z Chicago przegrała po raz szósty w ostatnich dziewięciu meczach. – Przed nami jeszcze sporo pracy – przyznał Billy Donovan, trener Bulls.
- Timberwolves nie mają w zwyczaju rozpoczynać meczów z wysokiego C, ale przeciwko Bulls osiągnęli 11-punktową przewagę, którą udało im się utrzymać do samego końca. Minnesota, dzięki serii punktowej 21:8 w pierwszej kwarcie, stworzyła sobie bufor bezpieczeństwa. – Żaden mecz nie będzie idealny, ale dzisiejsza porażka jest frustrująca. Wydaje mi się, że nie wyszliśmy na ten mecz odpowiednio skoncentrowani. W drugiej połowie próbowaliśmy walczyć, ale oni w składzie mają również świetnych zawodników – powiedział LaVine.
- Marcus Morris rzucił 33 punkty, najwięcej w sezonie, Paul George dołożył 32, a Clippers zakończyli serię dziewięciu meczów we własnej hali ze zwycięstwem. Dla PG13 to szóste kolejne spotkanie z przynajmniej 30 punktami na koncie, mimo, że zmaga się z kontuzją palca u stopy. W ostatniej ćwiartce zdobył sześć „oczek”, a Clippers wydłużyli swoją serię wygranych do pięciu meczów i jest ona aktualnie najdłuższa w całej lidze.
- – Dla nas to nigdy nie zaczyna się od ofensywy, najważniejsza jest obrona. Dzisiaj pokazaliśmy to w ostatniej ćwiartce – powiedział Ivica Zubac, autor 13 punktów i 10 zbiórek. Clippers zagrali bez Kawhia Leonarda, ale aż siedmiu zawodników zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. – Zaczynamy grać coraz lepiej – przyznał George. Jeszcze na 6:23 przed końcem mieliśmy remis, ale wtedy Clips zanotowali serię 10:2 i ostatecznie odjechali z wynikiem.
- Dla Tłoków, którzy przegrali trzy z ostatnich czterech spotkań, 26 punktów rzucił Josh Jackson, a Saddiq Bey dołożył 25 „oczek”. Clippers trafiali na skuteczności 62% z gry, ale przegrywali przez praktycznie całe spotkanie z najgorszym zespołem Konferencji Wschodniej. – Drużyny będą wchodzić na parkiet i grać twardo, walczyć. Dla nas ważne było, aby nie zwracać na to uwagi i cały czas grać swoje – powiedział Ty Lue, trener Clippers.
- Bam Adebayo rzucił 22 punkty, Jimmy Butler dołożył 20 „oczek”, a Heat wygrali sześć z ostatnich siedmiu meczów. Dzisiaj prowadzili w pewnym momencie już 20 „oczkami”. Heat agresywnie kryli Damiana Lillarda, pozwalając mu na rzucenie zaledwie 12 punktów – CJ McCollum i Norman Powell dodali po 17. – Chcieliśmy być doskonali w obronie, przeciwko nim właśnie tak musisz grać. Byliśmy w stanie kilka razy ich zatrzymać i pobiec w kontrze, to dużo nam dało – przyznał Adebayo.
- Heat nie mogli skorzystać z usług Victora Oladipo, a jego miejsce w wyjściowym składzie zajął Kendrick Nunn. Najnowszy nabytek ekipy z Florydy narzeka na ból w kolanie. – Wiemy, że na wyjeździe musimy bronić jeszcze lepiej. Nasza obrona musi podróżować razem z nami, to klucz do sukcesu – powiedział trener Heat, Erik Spoelstra.
- Według szkoleniowca Blazers – Terry’ego Stottsa – sporym czynnikiem mogło być zmęczenie. Blazers grali wczoraj, Heat ostatni raz na parkiecie byli w czwartek. – Szczerze mówiąc byliśmy o krok za wolni, a oni wyglądali na wypoczętych. Nie jest to coś, co mówię często – skomentował trener. Kluczowymi dla losów spotkania były druga i trzecia kwarta, które Heat wygrali łączną różnicą 24 punktów.