Karl-Anthony Towns rozgrywa bardzo ciężki sezon, nie tylko ze względów sportowych, ale również przez problemy osobiste. Jednak jak uważa sam zawodnik, wykorzystał przerwę, by wrócić na dobre tory i skupić się na grze w Timberwolves. Już jutro pierwszy sprawdzian w meczu przeciwko Pelicans.
Sytuacja Townsa była bardzo ciężka, jeśli chodzi o połączenie spraw rodzinnych i kłopotów ze zdrowiem. Na początku leczył kontuzję nadgarstka, lecz na tym się nie skończyło. Zaraz potem musiał poddać się kwarantannie z powodu kontaktu z osobą zarażoną koronawirusem. Sama pandemia miała ogromny wpływ na lidera Timberwolves. Stracił kilka osób ze swojego otoczenia, w tym najważniejszą dla niego – mamę. Wszystkie problemy sprawiły, że nie był tym samym zawodnikiem, co przez swoje pierwsze 5 sezonów w lidze NBA. Towns twierdzi, że bardzo duży wpływ na jego mentalność miał ślub siostry, na którym obecne było jedynie pięć osób, ze względów bezpieczeństwa. Mimo to zawodnik podkreśla, jak wielkie znaczenie miało dla niego to wydarzenie.
– To był niesamowity moment. Oczywiście miałem z tyłu głowy, że mogłaby tu być moja mama. Jednak samo wydarzenie bardzo mnie ucieszyło, widać było, że jestem szczęśliwy. Miło było zobaczyć, jak bardzo szczęśliwa była moja siostra. Teraz czuje się odmłodzony. W ciągu ostatnich dni wydarzyło się tyle błogosławieństw, że nie wiem jak dziękować Bogu. Wiem, że moja mama oglądała to wszystko z góry – powiedział Towns.
Minnesota Timberwolves wraca do gry już tej nocy. Zmierzy się z drużyną New Orleans Pelicans, co nie będzie łatwym wyzwaniem, by odnieść zwycięstwo. O samej dyspozycji Timberwolves ciężko tak naprawdę powiedzieć, ponieważ zajmują ostatnie miejsce na zachodzie. Ich bilans to jedynie 7 zwycięstw i aż 29 porażek. Brak Townsa w początkowych fazach sezonu miał na to duży wpływ, lecz cała ich gra się nie klei. Ostatnie zwycięstwo odnotowali w połowie lutego, kiedy pokonali Toronto Raptors 116:112. W meczu z Pelicans nie wystąpi Russell, który nadal leczy kontuzje kolana. Sam Karl-Anthony Towns twierdzi, że musi się jeszcze dostosować do zespołu.
– Myślę, że sam muszę się trochę jeszcze dostosować do tego zespołu, aby lepiej pasować. Zwłaszcza w systemie, którym teraz gramy. Poświęciłem czas, aby mentalnie wrócić na dobre tory, ale również, aby całkowicie zregenerować się pod kątem fizycznym. Dużo zastanawiałem się również nad tym, co mogę zrobić, aby w jak największym stopniu pomóc drużynie – stwierdził KAT.
O formie lidera Timberwolves też nie można za wiele powiedzieć. Poprzez wymuszone przerwy zagrał w jedynie 16 spotkaniach. W tym czasie zdobywał średnio 22 punkty na mecz. Oczywiście dominował pod koszem, zbierając po 10,9 razy na spotkanie. Spadła jego skuteczność w rzutach zza łuku w porównaniu z ubiegłym sezonem, kiedy trafiał na 41,2% (aktualnie 37,5%). KAT dosyć mocno odczuł stratę tak ważnej osoby, jaką była jego mama, co mocno odbiło się na zdrowiu mentalnym. Teraz uważa, że ma czystą głowę i jest już skupiony na koszykówce. Podkreśla również, co należy poprawić w grze Timberwolves.
– Koniecznie nadal musimy mocno skupiać się na naszej grze obronnej, ale również na przejściu z defensywy do ofensywy. Musimy traktować każdy trening bardzo poważnie. Przez to będziemy w stanie budować codzienne nawyki, szczególnie jeśli chodzi o młodych zawodników – podsumował Towns.
Forma zespołu z Minnesoty jest, lekko mówiąc bardzo słaba, a nie widać, aby w przyszłości mogło to ulec zmianie. Jeśli teraz nie nastąpi zryw i zwyżka formy, to padnie decyzja, aby skupić się już na następnym sezonie. KAT zgłasza gotowość do walki na najwyższych obrotach. Jednak Czy Minnesota Timberwolves z Townsem na czele ma szansę na powrót do gry w tym sezonie?