Mimo że zawodnicy Oklahoma City Thunder prowadzili po pierwszej połowie z Atlanta Hawks ośmioma punktami, musieli w przerwie dokonać drastycznej zmiany i założyć inne koszulki.
Przez błąd systemu dobierającego stroje w pierwszej połowie spotkania pomiędzy Thunder i Hawks pierwsi grali w pomarańczowych strojach, drudzy w czerwonych. Problem w tym, że były to barwy bardzo zbliżone do siebie i szczególnie w trakcie oglądania meczu w telewizji, obie ekipy zlewały się ze sobą.
– Na początku wyglądało to dziwnie, ale z czasem jak zacząłem się rozkręcać nie robiło to na mnie wrażenia. W drugiej połowie wyglądało to lepiej, szczególnie w telewizji, ale dla mnie nie miało to większego znaczenia – powiedział po meczu Shai Gilgeus-Alexander. Zmianę zarządziła liga, a z racji, że Hawks grali na wyjeździe i mieli tylko jeden komplet, to zmiany musieli dokonać gospodarze.
Z kolei obaj trenerzy – Mark Daigneault i Lloyd Pierce – również nie dostrzegli wielkich podobieństw w strojach. – Nie zauważyłem tego, nawet o tym nie pomyślałem. Wykonaliśmy polecenia władz ligi. Dowiedziałem się o tym w przerwie – powiedział Daigneault. Od kiedy liga odeszła od zasady mówiącej, że stroje dzielą się na domowe (białe) i wyjazdowe to, w jakich uniformach wystąpią dane drużyny jest determinowane przez program LockerVision. Pierwszeństwo w wyborze koloru maja gospodarze.
Jest to pierwsza pomyłka systemu od sezonu 2017-18. Do tej pory prawidłowo ustalił kolory w ponad 4000 meczów. Ostatecznie zmiana nie wpłynęła na Thunder negatywnie i dowieźli oni wygraną do końca.
Obserwuj autora
Obserwuj PROBASKET