W nocy z czwartku na piątek tylko trzy mecze. Jeden z nich zapowiada się szczególnie ciekawie. W Los Angeles miejscowi Lakers podejmą Brooklyn Nets. To dwie drużyny, które uchodzą za faworytów do walki o mistrzostwo w swoich konferencjach. Ale czy powinniśmy się spodziewać fajerwerków?
To nadal może być znakomite widowisko, ale zabraknie kilku głównych aktorów. W obozie z LA poza grą jest rzecz jasna Anthony Davis, który doznał kontuzji łydki i opuści kolejne dwa/trzy tygodnie rywalizacji. To oznacza więcej obowiązków na barkach LeBrona Jamesa. Lider składu od początku rozgrywek prezentuje znakomitą formę. To nie oznacza jednak, że na pewnym etapie LBJ-a po prostu nie dopadnie zmęczenie. W LA muszą ostrożnie zarządzać jego zdrowiem.
Lakers wygrali osiem z ostatnich dziewięciu meczów i cały czas starają się pozostać blisko Utah Jazz w wyścigu o pierwsze miejsce. Przed nimi jednak wyjątkowo trudne zadanie. Postarają się zatrzymać Brooklyn Nets, którzy wygrali cztery ostatnie mecze. To będzie pierwsze starcie pomiędzy tymi ekipami w sezonie regularnym. Wielu upatruje w tym zapowiedzi wielkiego finału bieżących rozgrywek.
Już teraz jednak wiemy, że poza grą na pewno będzie Kevin Durant, który walczy z urazem ścięgna podkolanowego. Pod znakiem zapytania stoi występ Kyriego Irvinga. Rozgrywający narzekał w ostatnim czasie na kontuzję pleców. Na ostatni mecz swojej drużyny przyszedł podpierając się na lasce, co było dość zaskakującym widokiem. Wielka trójka z Brooklynu dotąd zagrała razem tylko siedem meczów. Kolejnej nocy motorem napędowym powinien być James Harden.
W ostatnim meczu Harden pomógł Nets wrócić z -24 i zanotował 38 oczek przeciwko Phoenix Suns. Defensywa Lakers otoczy go zapewne szczególną opieką. Swoją rolę odegrać mogą również tacy gracze jak Joe Harris czy Kyle Kuzma. Ten drugi pod nieobecność AD przejął na siebie dużą część ofensywnych obowiązków i trudno przewidzieć, w jakiej danego dnia będzie formie. Mimo wszystko liczymy, że spotkanie udźwignie swój ciężar gatunkowy.