Washington Wizards do ostatnich minut nie byli pewni zwycięstwa nad jedną z najsłabszych drużyn w lidze. Ostatecznie jednak, John Wall przejął ten mecz w końcówce, a dobre zawody rozegrał również Marcin Gortat.
PHILADELPHIA 76ERS (8-50) – (27-30) WASHINGTON WIZARDS 94:103
Jeśli Wizards realnie chcą myśleć o miejscu w czołowej ósemce Wschodu, wygrane nad drużynami pokroju Philadelphii 76ers muszą im przychodzić mniejszym nakładem sił. Ostatni pojedynek z „Szóstkami” nie był dla ekipy Marcina Gortata najłatwiejszy, ale wygrana to wygrana, szanse na wskoczenie do play-offów w Waszyngotnie nadal są spore.
Od początku spotkania, drużynie gości problemy sprawiał Jahlil Okafor, którego nie był w stanie zatrzymać ani nasz rodak, ani Nene. Zawodnik 76ers okazał się niemalże bezbłędny pod koszem, gdzie trafił 7 z 8 prób w meczu, a cały pojedynek skończył mając na koncie 21 punktów zdobytych na skuteczności 9/13.
Bardzo słabo wyglądał natomiast Bradley Beal, który rozpoczął to spotkanie na ławce rezerwowych. Łącznie zagrał co prawda 27 minut, jednak miał on wyraźne problemy z trafianiem swoich rzutów. Głównie dlatego, Philadelphia 76ers nie zostawała przez dłuższą część pojedynku w tyle. Mało tego, byli w stanie kilkakrotnie zbudować sobie niewielką przewagę nad rywalami, która w pewnym momencie, wynosiła nawet 9 punktów.
Wizards straty odrabiali, prowadzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie i taki stan rzeczy utrzymywał się przez całą pierwszą połowę i część trzeciej kwarty, w której tryb „All-Star” odpalił John Wall. Miał on w tej ćwiartce aż 13 punktów i wydawało się, że każdy kolejny wjazd w obronę gospodarzy zakończy się punktami. Szybkość, jaką prezentuje Wall jest nieosiągalna dla sporej liczby obrońców w tej lidze i dość boleśnie przekonali się dzisiaj o tym gracze 76ers. Lider Wizards zakończył mecz z 23 punktami, 11 asystami i 8 zbiórkami.
–To był mecz z gatunku takich, których nie możemy przegrywać, jeżeli chcemy myśleć o awansie do playoffów. Przegrana z 76ers byłaby dla nas druzgocąca – komentował po meczu Wall.
Goście objęli minimalne prowadzenie 76-72 na początku czwartej kwarty i systematycznie to prowadzenie powiększali. Ostatnia ćwiartka spotkania była jednak przede wszystkim popisem nieskuteczności, głównie „Szóstek” z dystansu, gdzie spudłowali 8 ze swoich 9 prób. Zwycięstwo Wizards przypieczętował Marcin Gortat, który po niecelnym rzucie Walla, zebrał piłkę w ofensywie i dodał dwa punkty dla swojego zespołu. Gdyby nie to, 76ers w kolejnej akcji mogli zniwelować straty do poziomu zaledwie dwóch oczek i mielibyśmy niesamowicie interesującą końcówkę. Polak miał w meczu 12 punktów i 11 zbiórek, notując swoje 31. w sezonie double-double.
[ot-video][/ot-video]