Po raz drugi w ostatnich pięciu latach Minnesota Timberwolves będą wybierać z pierwszym numerem draftu. Choć do naboru czasu jest coraz mniej, to jednak klub z Minneapolis wciąż nie wie, na kogo postawić.
Mniej niż miesiąc pozostał do tegorocznego draftu, który został zaplanowany na 18 listopada i ma odbyć się wirtualnie. Komisarz Adam Silver ze studia telewizyjnego ogłosi kolejność pierwszej rundy, a w trakcie transmisji ze studiem ESPN łączyć mają się topowi zawodnicy. Jako pierwsi wybierać będą Minnesota Timberwolves i wszystko wskazuje na to, że oni wciąż nie wiedzą jeszcze, na kogo postawić. Takie informacje przekazał kilka dni temu Gersson Rosas.
Menedżer drużyny z Minneapolis wprost stwierdził, że zdaniem Wilków w tegorocznym drafcie nie ma „oczywistego” wyboru numer jeden. – Żaden z kandydatów nie oddzielił się wyraźnie od reszty – dodaje Rosas. Za taki stan rzeczy w dużej mierze odpowiada sytuacja pandemiczna, przez którą najlepsi młodzi zawodnicy nie mieli szans na normalne treningi pokazowe. Na dodatek, ich sezon skończył się na początku marca i nie został dokończony, w związku z czym nie odbył się wielki turniej NCAA.
Wilki mają jednak nadzieje, że w najbliższym czasie uda się zidentyfikować tych najlepszych – tym bardziej że szczegółowa analiza graczy trwa już 6-7 miesięcy. – Nasz sztab wykonał kawał niesamowitej roboty – mówi Rosas, uspokajając tym samym fanów Timberwolves. Klub ze stolicy stanu Minnesota będzie w tegorocznym drafcie wybierał trzy razy: na samym początku, a potem w połowie pierwszej (#17) i na początku drugiej (#33) rundy.